Tomasz od dawna uchodzi za mistrza chałtury. Prowadzenie imprez i imprezek to dla niego chleb powszedni. I nieźle na tym wychodzi. Jego stawki za wieczór to nawet 20 tysięcy złotych. Łatwo obliczyć, że jeśli pracowałby tylko trzy wieczory w tygodniu, a przez resztę czasu na przykład szlifował taniec, zarobiłby miesięcznie do 240 tysięcy.

Reklama

Ale Kammel wie, że aby zdobywać dobrze płatne chałtury, musi mieć twarz, którą się ogląda w telewizji. Bez tego kranik z zamówieniami zacznie ciurkać coraz cieńszym strumykiem, aż w końcu wyschnie zupełnie. I co wtedy pocznie przyzwyczajony do luksusu gwiazdor? W połowie września stał się wielkim przegranym. TVP wylała go z pracy, bo okazał się nielojalnym pracownikiem. Zlekceważył zapis o zakazie konkurencji i przyjął propozycję występu w TVN-owskich programach "Taniec z gwiazdami". Niedługo potem wyleciał z "Tańca..." - przypomina "Fakt".

I co dalej? Cóż, zostają jeszcze chałtury. Ale do czasu. Dlatego by nie wypaść z gry, Tomek kręci się w światku telewizyjnych sław i nadal widuje z Amy Bennet, swoją partnerką do tańca. Ostatnio był widziany, jak… wychodził ze szkoły tańca.

Można by zapytać, po co uczy się nowych kroków, skoro widzowie TVN już go wyrzucili z programu "Taniec z gwiazdami"? Może łudzi się, że jednak go znów przygarną? Może gdzieś się wkręci, zatańczy i ludzie o nim nie zapomną? Dla takiej stawki jak 240 tysięcy miesięcznie warto zrobić wiele - twierdzi "Fakt".





Reklama