Gwiazdka "Big Brothera" i programu "Gwiazdy tańczą na lodzie" nie chce pokusić się o głębszą analizę swojej osobowości. "Do końca legendy nie można poznać, legenda musi mieć swoją nutkę tajemniczości" - kokietuje Jola Rutowicz. "Jestem silną osobowością i nie ma opcji, żeby gdzieś tam nie złamać. Ogólnie nie płaczę" - dodaje tylko.
Nie ukrywa, że o wiele bardziej woli rozmawiać o swoim wyglądzie. "Czuję się bardzo atrakcyjnie, zresztą każda kobieta jest na swój sposób piękna, tylko musi zadbać o siebie. Zawsze miałam ogromne powodzenie, zresztą wyjechałam z kraju, bo dostałam jakiejś miksacji w swojej głowie od ilości adoratorów" - przekonuje Jola Rutowicz. "Czuję się zajebiście atrakcyjną kobietą i pewną siebie" - zapewnia.
Jednym z najlepszych przyjaciół gwiazdki jest jej różowy pluszowy koń, choć - jak wyznaje Jola - nie ma ostatnio czasu, by z nim rozmawiać. "Jestem małym dzieckiem, fajnie mi z tym koniem, leży koło mnie, po lewej stronie mojego wielkiego, zajebistego łóżka z baldachimem różowym, leży koło mnie i go przytulam, całuję" - rozmarza się w rozmowie z "Przekrojem".
Ale pod tą otoczką słodkiej dziewczynki drzemie bestia z długimi różowymi pazurkami. Daje o sobie znać na przykład, gdy gwiazdka zakłada łyżwy, a potem wysłuchuje na temat swego występu kąśliwych uwag jurorów. Nie ukrywa, że szczególnie na nerwy działa jej znany telewizyjny komentator sportowy.
"Włodzimierz Szaranowicz, człowiek, który mnie nie zna, mówi, że jestem nikim, że mam się czymś zająć. Jestem zajęta, jestem człowiekiem, jestem Jola Rutowicz. Jak jeszcze raz powie <nikim>, to mu przejadę pazurami po tej jego brodzie!" - zżyma się gwiazdka.
A jakie cele stawia sobie Jola? "Może po prostu polecę w kosmos na chwilę, zobaczyć, co się dzieje" - zastanawia się.