Dramat rozegrał się w jednej z ponurych dzielnic Warszawy. Jolanta, która od niedawna mieszka w stolicy, poprosiła swojego kolegę Marcina o przewiezienie kilku rzeczy do jej rodzinnego Piotrkowa.
Najman chwycił walizki gwiazdki i zaczął upychać je w bagażniku - relacjonuje "Fakt". Konia położył na chwilę na dachu swojego audi, żeby mu nie przeszkadzał w pakowaniu. Po czym zapomniał o pluszaku i ruszył z piskiem opon. Zanim się zorientował i wrócił, olbrzymich rozmiarów koń zniknął bez śladu.
"Jak on mógł zapomnieć o moim koniku!" - lamentuje Jolanta w rozmowie z "Faktem". "Po tym wszystkim nie chcę już znać Marcina" - dodaje załamana. Bokser swoją lekkomyślnością przejął się nie na żarty. Postanowił za wszelką cenę znaleźć zgubę. Ale koń zniknął jak kamfora. "Jest mi naprawdę głupio" - mówi poważnie strapiony Najman. "Mam tylko nadzieję, że koń nie został porwany dla okupu. Wtedy będę go musiał odbić z chłopakami" - kończy groźnie bokser.
Koń to pamiątka Jolanty z czasów jej pracy w Anglii. Nie była wtedy jeszcze sławna, a konia wypatrzyła w salonie kosmetycznym. "Od tamtej pory był ze mną zawsze, zrobię wszystko, by go odzyskać" - chlipie Rutowicz. Dlatego Najman wraz z kumplami już zaczął przeczesywać Pragę-Północ, dzielnicę Warszawy, gdzie po raz ostatni widziano konia.
Gwiazdka apeluje na łamach "Faktu" o zwrot jej ukochanego przyjaciela. Przygotowała też nietypową nagrodę dla tego, kto pomoże jej odzyskać zgubę. "Ten, kto znajdzie konika, będzie mógł nadać mu imię" - obiecuje Jolanta.