Jolanta Rutowicz postanowiła na łamach "Faktu" zdać relację z tego "mrożącego krew w żyłach" wydarzenia. "Z trudem mogę o tym mówić" - zaczyna rozmowę gwiazdka. "Strasznie się na Jarku zawiodłam" - ścisza głos. Był środek nocy, gdy do jednego z warszawskich hoteli, gdzie mieszka obecnie Rutowicz, przyszedł aktor Jarosław Jakimowicz. Ale nie była to koleżeńska wizyta - pisze bulwarówka.

Reklama

"Dostał się pod mój pokój. Walił w drzwi tak, że słychać było w całym budynku. Musiałam go wpuścić, bo nie chciałam awantur" - opowiada "Faktowi" Rutowicz. Jakimowicz wszedł do jej apartamentu. Próbował coś wyjaśniać. "Wyraźnie czułam od niego alkohol" - relacjonuje. "Kazałam mu opuścić pokój, ale on zrobił się agresywny. Wreszcie zaczął kopać w drzwi od pokoju, zachowywał się jak psychopata" - dodaje. W hotelu nie było ochrony, ale gwiazdce udało się przekonać agresywnego aktora, by wyszedł z pokoju.

Po nocnym zdarzeniu Rutowicz zwróciła się o pomoc do innego kolegi z programu "Big Brother", boksera Marcina Najmana. "O każdej porze dnia czy nocy przyjdę jej z pomocą" - deklaruje Najman w rozmowie z "Faktem". "Niech ten aktorzyna Jakimowicz więcej nie próbuje wchodzić do jej pokoju przez zamknięte drzwi!" - odgraża się bokser.

Jakimowicz jeszcze niedawno widywany był u boku Rutowicz na oficjalnych imprezach. Razem mieszkali w domu Wielkiego Brata, a później udawali zakochanych w programie "J&J". Gwiazdka zaczęła jednak podejrzewać, że Jakimowicz próbuje ją wykorzystać dla podreperowania swojej podupadłej kariery, postanowiła zerwać tę znajomość i jak najszybciej o nim zapomnieć - twierdzi bulwarówka.

Reklama