GEORGE W. BUSH - mistrz bon motów i rozbrajających wpadek
Gafy przywódcy USA przeszły już do historii. Gdy w amerykański wtorek wyborczy oznajmiono, że nowym prezydentem będzie Barack Obama, media z sentymentem zaczęły wspominać wszystkie niefortunne zachowania Busha. A jest ich sporo:
* W trakcie pięciodniowej podróży dyplomatycznej po Europie w czerwcu 2001 roku Bush zatrzymał się w słonecznej Hiszpanii. Jednak zaraz po tym, jak spotkał się z królem Juanem Carlosem i premierem Jose Marią Aznarem, zdążył ich zawstydzić, udzielając wywiadu dla hiszpańskiej telewizji i boleśnie kalecząc język swoich gospodarzy.
"To wielki zaszczyt podróżować po Hiszpanii i odwiedzić króla oraz premiera Ansara, ale zdecydowanie muszę jeszcze poćwiczyć ten ładny język, a jeśli nie będe ćwiczył, to zniszczę ten język". Bush przekręcił i niewyraźnie wymówił imię Aznara. W rezultacie Hiszpanie usłyszeli, że szefem ich rządu jest "gęś" ("ansar").
* Na konferencji w Pekinie w listopadzie 2005 roku Bush chciał szybko i efektownie wyjść. Niestety, pomylił się i - zamiast do wyjścia za mównicą - skierował się do zamkniętych drzwi. Przez chwilę się siłował, aż wreszcie - ku rozbawieniu dziennikarzy - przyznał: "Próbowałem stąd uciec". Potem odnalazł właściwe wyjście.
* Na szczycie G8 w czerwcu 2006 roku prezydent Bush zafundował niemieckiej kanclerz Angeli Merkel serdeczny masaż pleców i karku. Polityk raczej nie była tym zachwycona.
* Miesiąc później na konferencji w Sofii z prezydentem Georgim Pyrwanowem Bush niezręcznie pochwalił Bułgarów: "To są wielkie osiągnięcia tego kraju i naród Bułgarii powinien być dumny z osiągnięć, które osiągnął".
* We wrześniu 2007 roku na szczycie APEC (Wspólnoty Gospodarczej Azji i Pacyfiku) Bush podziękował premierowi Australii: "Panie premierze, dziękuję za wstęp. Dziękuję, że jest pan tak znakomitym gospodarzem szczytu OPEC (Organizacja Krajów Eksportujących Ropę Naftową)". Zaraz potem zaliczył jeszcze jedną wpadkę merytoryczną, dziekując australijskiemu premierowi za to, że wysłał do Iraku wojska... austriackie.
* Dokładnie dwa tygodnie później, uzasadniając swoją politykę wobec Iraku, niechcący "uśmiercił" pierwszego czarnego prezydenta RPA. "Słyszałem, jak ktoś mówił: Gdzie jest Mandela? Otóż, Mandela nie żyje. Ponieważ Saddam zabił wszystkich Mandelów" – zauważył Bush. Tymczasem Nelson Mandela żyje, ma się dobrze, a przed kilkoma miesiącami obchodził 90. urodziny.
* Dwie zabawne wpadki Bush zaliczył także przed przywódcami Brazylii. W 2002 r. zapytał ówczesnego prezydenta Fernando Cardoso "Też macie u siebie jakichś czarnuchów?". 3 lata później na spotkaniu z prezydentem Lulą da Silvą, zobaczywszy mapę Brazylii, wykrzyknął: "Wow! Brazylia jest duża!".
Na deser prawdziwy rarytas. Trzyminutowe wideo skondensowanych wpadek Busha. Zobaczcie m.in., jak prezydent upuszcza własnego psa (0:35), klepie po pupie pierwszą damę (1:08) i wyciera okulary w sweterek pewnej pani (1:33).
RONALD REAGAN - dowcipniś
Wpadka nie ominęła także "hollywoodzkiego" prezydenta Reagana. Gdy 11 kwietnia 1984 brał udział w audycji radiowej, postanowił sprawdzić, czy mikrofon działa. Zamiast standardowego "raz, dwa, raz, dwa", zażartował takim komunikatem: "Drodzy rodacy, Amerykanie, z przyjemnością oznajmiam wam dziś, że podpisałem dokument, który na zawsze wyjmie spod prawa Rosję. Zaczynamy bombardowanie za 5 minut".
SILVIO BERLUSCONI – dusza towarzystwa
Choć wielu obserwując wyczyny włoskiego premiera twierdzi, że popełnia on polityczne samobójstwo, Il Cavaliere wciąż jednak zapewnia, iż jest "właściwym człowiekem na właściwym miejscu", "najlepszym przywódcą politycznym w Europie", a nawet "Jezusem Chrystusem polityki". Nie przeszkadza mu to jednak popełniać gafy za gafą.
* Miesiąc temu, gdy przebywał z wizytą u prezydenta George'a W. Busha narobił prawdziwych szkód w Białym Domu... Na wieczornej kolacji postanowił odwdzięczyć się za zaproszenie i przy zdobionym podium wzniósł toast ku czci swojego gospodarza, a następnie pośpieszył, by go uściskać. Po drodze jednak potrącił mównicę, z której odleciał pulpit wraz z tekstem przemówienia i mikrofonami. Il Cavaliere podszedł do Busha i dokończył przemowę, trzymając pulpit przed sobą.
>>>Zobacz, jak Berlusconi rozwala mównicę
* Goszcząc w kwietniu w swojej rezydencji na Sardynii ówczesnego prezydenta Rosji Władimira Putina Il Cavaliere zorganizował spotkanie dla mediów. Gdy pod koniec konferencji dziennikarka "Niezawisimej Gaziety" zapytała o rzekomy rozwód Putina i planowany ślub z młodziutką gimnastyczką Aliną Kabajewą, Silvio w obronie swego gościa dla żartu "wypalił" do niej z palców, udając, że strzela. Dziennikarka rozpłakała się.
* W 2003 r. podczas spotkania z ówczesnym kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem zagaił: - Pogadajmy o kobietach i futbolu. Gerhard, ty na przykład miałeś cztery żony. Opowiesz nam coś o kobietach?
* Swoje poczucie humoru zamanifestował także kilka dni temu przed aktualną kanclerz Angelą Merkel. Na oficjalnym spotkaniu szefów rządów w Trieście postanowił zrobić statecznej pani polityk psikusa. Gdy ta szła na powitanie delegacji włoskiej, Berluska schował się za latarnią i w porę wyskoczył zza niej, wołając "A kuku!".
>>>Zobacz, jak premier rozbawił kanclerz Merkel
* W jednym z wywiadów dla niemieckiego czasopisma pozwolił sobie na taki żarcik: "We Włoszech uważają mnie niemal za Niemca ze względu na mój pracoholizm. A pochodzę z Mediolanu, miasta, gdzie ludzie pracują najciężej. Praca, praca, praca – jestem zupełnie jak Niemiec".
* "Margaret Thatcher to była niezła ci..." - tak skomplementował Żelazną Damę, dając w maju ub. roku oficjalny wykład dla studentów politologii jednej z prywatnych uczelni w Mediolanie.
* Choć premier zarzeka się, że doskonale zna łacinę i mógłby nawet swobodnie dyskutować z Juliuszem Cezarem, nie przeszkodziło mu to niedawno stwierdzić, iż "Rzym założyli Romulus i Remulus".
* Il Cavaliere ponadto bardzo lubi sypać żarcikami. Nawet takimi: "Chory na AIDS pacjent pyta lekarza, czy przepisana przez niego piaskowa kuracja będzie skuteczna. - Nie – odpowiada doktor. - Ale przyzwyczai się pan do leżenia pod ziemią". Krytykom, którzy wyrazili dezaprobatę dla tego niewybrednego dowcipu, nakazał po prostu "iść od piachu, skoro nie mają poczucia humoru".
NICOLAS SARKOZY - gbur
* Nie tylko prezydenta Lecha Kaczyńskiego ponoszą nerwy, gdy ktoś go zaczepia. W 2002 r. na ataki jednego z uczestników spotkania wyborczego na warszawskiej Pradze prezydent odparował "Spieprzaj, dziadu". Jednak niemal tak samo zachował się gospodarz Pałacu Elizejskiego.
Nicolas Sarkozy, zwiedzając targi rolnicze w Paryżu, witał się z wszystkimi jak prawdziwy celebryta i każdemu podawał rękę. Od pewnego rolnika jednak usłyszał: "Niech pan mnie nie dotyka, bo mnie pan pobrudzi!". Sarko spojrzał na niego niechętnie i rzucił półgębkiem "Casse-toi alors pauvre con" ("Spieprzaj, żałosny idioto").
* Podobną wpadkę zaliczył przygotowując się do wystąpienia dla francuskiej telewizji. Gdy jeden z pracowników technicznych nie odpowiedział mu "dzień dobry", prezydent zaczął mu grozić: "Ludzie powinni odpowiadać mi "dzień dobry"! To ma być telewizja publiczna?! - mówił zagniewany. - Wszystko to bardzo szybko się zmieni!". Wszystkie pogróżki zarejestrował tymczasem jego włączony mikrofon.
JACQUES CHIRAC – francuski dżentelmen
W lipcu 2005 r. Jacques Chirac spotkał się z prezydentem Rosji Władimirem Putinem i kanclerzem Niemiec Gerhardem Schroederem na ceremoniach w związku z 750-leciem Kaliningradu. Wśród żartów dorzucił m.in. dosłyszaną przez reporterów dziennika "Liberation" niewybredną uwagę na temat Brytyjczyków i ich kuchni. "Nie można ufać ludziom, którzy gotują tak źle. W końcu po Finlandii Wielka Brytania to kraj z najgorszym jedzeniem. "A jedyna rzecz, jaką Brytyjczycy, przyświadczyli się europejskiego rolnictwu to wściekłe krowy..." - zauważył.
BORYS JELCYN – alkoholowy niedźwiedź
* Pierwszy prezydent Rosji słynął głównie z pijackich wpadek. W 1994 r., wracając samolotem z USA do Moskwy, na lotnistku w Shannon miał spotkać się z szefem rządu irlandzkiemu Albertem Reynoldsem. Niecierpliwie wyczekujących premiera i jego żonę odprawiono z kwitkiem, tłumacząc, że prezydent jest zmęczony i "zachorzał". Jelcyn tymczasem bezskutecznie próbował dojść do siebie po wódczanej libacji na pokładzie samolotu.
* W tym samym roku Boria zbłaźnił się także na oficjalnej ceremonii w Berlinie, gdy rosyjskie wojska opuszczały Niemcy. Po uroczystym lunchu zakrapianym szampanem, prezydent nabrał ochoty, by samemu dyrygować orkiestrą wojskową. Podchmielony wymachiwał batutą, śpiewał i gwizdał ku rozbawieniu publiczności.
LECH KACZYŃSKI
Na koniec swojskie klimaty, czyli przypominamy słynne wpadki naszego przywódcy.
* Prezydent głaszcze "Irasiada".
* Pierwszy kibic RP przejęzycza się i chwali piłkarza Rogera Perejro i bramkarza Artura Borubara po meczu Polski z Austrią.
* Prezydent na konferencji prasowej zalicza wpadkę mikrofonową, czyli "małpa w czerwonym".
* Prezydent wręcza Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski trenerowi Leo Benhałerowi.