Liczące sobie 20 tygodni i ważące 20 kg Pumpkin i Pecan pochodzą z farmy Ellsworth w stanie Iowa. Imiona dla nich wybrali internauci, głosując w sondzie na stronie Białego Domu. W środę ptaki zostały przewiezione do Waszyngtonu i podarowane prezydentowi jako Narodowe Indyki. Zgodnie z tradycją na 1600 Pennsylvania Avenue zawsze przyjeżdżają dwie sztuki, w razie gdyby jeden w ostatniej chwili uciekł.
W tym roku jednak wszystko przebiegało jak trzeba. "Zgodnie z długą tradycją udzielam pełnej i bezwarunkowej łaski prezydenckiej Pumpkinowi i Pecanowi" – oświadczył Bush na uroczystości w Ogrodzie Różanym, w której brali udział m.in. przedstawiciele Narodowej Federacji Indyków i uczniowie szkoły podstawowej Cloverly. Po wszystkim dzieci mogły pogłaskać indyka, a prezydent dodał: "Pumpkin i Pecan mają przed sobą podniebną podróż: polecą dziś do Disneylandu na pokładzie samolotu Indyk One. Resztę swych dni spędzą, gulgocząc w najweselszym miejscu świata".
>>>Zobacz, jak Bush ułaskawiał indyka
To były ostatnie indyki George’a W. Busha (w trakcie jego podwójnej kadencji dziękczynnego stołu uniknęło łącznie 16 sztuk) i zarazem jedna z ostatnich lekkich uroczystości, w których uczestniczy odchodzący prezydent. Korzenie tej sympatycznej tradycji pozostają niejasne. Wiadomo, że kilkuletni syn Abrahama Lincolna Tad przebłagał ojca, by ten nie zabijał zakupionego na świąteczną kolację indyka. Później zaczęto oficjalnie wręczać prezydentom na Dziękczynienie ptaki, które ci od czasu do czasu ułaskawiali.
Bush w swojej przemowie wspomniał, że jako pierwszy w 1947 r. oszczędził indyka Harry Truman, choć pracownicy Biblioteki Trumana nie potwierdzają tej historii. Tymczasem, jak ustaliła dziennikarka "Washington Post” Monica Hesse, tradycję wymyślił najprawdopodobniej ojciec obecnego prezydenta George Bush senior, oświadczając w swoje pierwsze Święto Dziękczynienia w Białym Domu w listopadzie 1989 r.: "Ten indyk nie skończy na niczyim talerzu. Od tego momentu cieszy się prezydenckim ułaskawieniem”.
Od swoich republikańskich poprzedników gorszy nie chciał być oczywiście nowy demokratyczny prezydent elekt. Barack Obama wraz z żoną oraz córkami przygotowywał się do nowej roli w jednym z kościołów z Chicago, gdzie rozdawał ubogim zapakowane kurczaki.