Pręgowany kociak ma zaledwie dwa miesiące. Putin zabrał go do swojej daczy w Nowo Ogariowo na przedmieściach Moskwy i dziś pokazał dziennikarzom. Wytrwale pozował do zdjęć z tygryskiem, czule go głaszcząc.
Premier nie chciał zdradzić tajemnicy, od kogo dostał tak niecodzienny prezent. Pojawiły się domysły, że drapieżnika mógł mu podarować jego sprzymierzeniec z Czeczenii prezydent Ramzan Kadyrow, który od dłuższego czasu lansuje modę na posiadanie w domu tygrysa, a nawet lwa.
Jednak Władimir Władimirowicz nie zamierza hodować drapieżnika i już rozgląda się za zoo, w którym mógłby go umieścić. "Wkrótce znajdę mu dom i będę śledził jego losy" - zapewnił dziennikarzy. Dodał też, że u Putinów nadal króluje suka Koni, czarny labrador, który niekiedy towarzyszy mu nawet na spotkaniach z najbardziej zaprzyjaźnionymi politykami.
To nie pierwsze spotkanie Putina oko w oko z tygrysem. Niespełna miesiąc temu, goszcząc w Ussurijskim Rezerwacie Przyrody, premier miał nawet okazję "zapolować" na pręgowanego drapieżnika.
Gdy jeden z tygrysów próbował zaatakować ekipę dziennikarzy nagrywających program i konieczna była interwencja, Putin strzelił do zwierzaka ze sztucera naładowanego nabojami usypiającymi. "Tygrys syberyjski to największy kot na świecie. Powinniśmy stworzyć program, który uratuje ten gatunek" - przekonywał potem.