Artur Andrus urodził się 27 grudnia 1971 r. w Lesku. Człowiek wielu talentów. Dziennikarz radiowy, prezenter telewizyjny, artysta kabaretowy, pisarz, poeta, autor tekstów piosenek, piosenkarz, "Mistrz Mowy Polskiej". On sam mówi o sobie: "Dziennikarz zajmujący się różnymi innymi rzeczami".

Reklama

Artur Andrus radiowiec

Radiowiec z krwi i kości karierę zaczął w liceum. Artur Andrus, który nie ukrywa, że w młodości był harcerzem, jednocześnie redagował wówczas czasopisma "Harcerz Sanocki Mały. Harcerskie Pismo Młodych" i "Harcerz Sanocki", a przy tym prowadził w szkolnym radiowęźle audycję "Kącik wesołej piosenki".

Reklama

- Jeszcze w liceum zacząłem prowadzić radiowęzeł i podszedłem do tego bardzo ambitnie, nagrywałem tam swoje teksty – wspominał artysta w rozmowie z Robertem Mazurkiem w Gazecie Prawnej. - Tak mi się to rozwinęło, że jak przyjechałem na studia, to zaniosłem je do Andrzeja Zakrzewskiego z Trójki i on wszystkie odrzucił. A dwa lata później zaproponował mi pracę – dodał.

Reklama

Wcześniej była radiowa "Czwórka", w której prowadził audycje "Rum tum tum tra la bum, czyli archiwum pieśni bardzo rozrywkowej" oraz "Ludzie radosnej piosenki" i praca w Radiu Rzeszów.

Serca słuchaczy programu III Polskiego Radia, z którym przez wiele lat Artur Andrus był związany, podbił programami "Powtórka z rozrywki" czy "Akademia rozrywki".

- Gdybym miał pozbyć się wszystkiego, a pozostawić tylko jedno hasło, byłby to dziennikarz radiowy. Dzięki radiu robię wszystkie inne rzeczy, w radiu przeczytałem swój pierwszy tekst, dzięki temu, że z radiem jeździłem na festiwale, wyszedłem na scenę – podkreślał Artur Andrus w rozmowie z portalem NTO.

Artur Andrus podkreśla, że czuje się przede wszystkim dziennikarzem radiowym / AKPA

Artur Andrus artysta kabaretowy

Jednocześnie Andrus to nieoceniony organizator i gospodarz wielu kabaretowych spotkań, artysta kabaretowy, a zarazem promotor wielu młodych kabaretowych talentów. Do legendy przeszły organizowane przez Andrusa spotkania w warszawskiej Piwnicy pod Harendą czy łódzkiej "Przechowalni".

Już w latach 90. organizował w Sanoku cykliczne występy kabaretowe pod nazwą "Goście Artura Andrusa", razem z Andrzejem Poniedzielskim pisał dialogi i występował, z Marią Czubaszek rozmawiał i pisał książki. Cieszą się wręcz uwielbieniem ze strony publiczności, ale podchodzi do tego z dystansem.

"Rzecz w tym, żeby się tym nie przejmować. Nie rozpaczać, kiedy ktoś mnie nie trawi, ale i nie wpadać w euforię, jeśli jest inaczej. Cieszyć się, że jest jakaś grupa, która darzy mnie sympatią, i odwzajemniać ją na scenie. Bez względu na powody" – mówił w jednym z wywiadów.

Wielu dziwiło się, kiedy został komentatorem w programie "Szkło kontaktowe" na antenie TVN24, bo Andrus, w odróżnieniu od wielu artystów kabaretowych, nie zionie nienawiścią do polityki i polityków.

- Staram się, by ze mnie też nie sączył się jad. Jasne, że każdy ma własne kły jadowe, ale robię wszystko, by ich nie wysuwać w sytuacjach publicznych. Wolę już dziabnąć się w język niż ociekać jadem – mówił Artur Andrus w wywiadzie dla Gazety Prawnej.

Artur Andrus z Kabaretem Jurki / AKPA

Artur Andrus komentator polskich realiów

"Mistrz Mowy Polskiej", autor książek, zbioru tekstów, piosenek i wierszy ceni sobie dobry żart, grę słów, satyrę na poziomie.

"Każdy rodzaj sztuki pewnie ma możliwość komuś zaszkodzić, ale nie rozumiem sztuki, którą się specjalnie uprawia po to, żeby komuś szkodzić. Kabaret ma komentować jakieś zjawiska. Jeśli ktoś się zajmuje kabaretem politycznym, to politykę powinien komentować" – mówił w książce Seweryna Domagały "Rozmowa o kabarecie - Czubaszek, Andrus, Górski i Halama".

Doskonale rozumiał się z nieodżałowaną Marią Czubaszek, którą poznał w "Trójce", z którą wspólnie prowadził program "Problemy nasze i wasze omawia Maria Czubaszek" i z którą napisał dwie książki, w tym słynną pozycję "Każdy szczyt ma swój Czubaszek".

- […] Marysia zaczęła mnie unikać, bo nie lubiła opowiadać o sobie, wykorzystywałem różne sytuacje. Np. gdy razem jechaliśmy na "Turniej łgarzy" do Bogatyni. Osiem godzin jazdy samochodem, miałem cały czas włączony magnetofon i kazałem jej odpowiadać na pytania. "Jak nie będziesz odpowiadała, to się nie zatrzymuję na papierosa" – wspominał w wywiadzie dla magazyny Gazety Wyborczej, nawiązując do przy okazji do nałogu, z którego słynęła Czubaszek. - I opowiadała. Na początku mi powiedziała, że jak nie będzie czegoś pamiętała, to sobie zmyśli. I rzeczywiście, zdaje się, że parę rzeczy sobie zmyśliła, ale jak pięknie! – podkreślał Andrus.

Czego Artur Andrus nie zmyśli lub nie wymyśli, to… znajdzie lub podeślą mu jego fani. "Mistrz Mowy Polskiej" lubi bawić się słowem, grać słowem, na poczekaniu wymyśla żarciki, wierszowane życzenia. Do najsłynniejszych jego dzieł należą nie tylko tytuły, ale i teksty utworów "Piłem w Spale, spałem w Pile" oraz "Cyniczne córy Zurychu".

Artus Andrus kolekcjonuje absurdy polskiej codzienności.

- Ja żyję ze słuchaczy, którzy znając moje zainteresowania, przysyłają mi co ciekawsze znaleziska, choćby zdjęcie zakładu pogrzebowego w Sławnie z reklamą: "Do każdego pogrzebu trąbka gratis" – opowiadał w jednym z wywiadów.

Artur Andrus prywatnie

Artysta wszechstronny muzycznie zadebiutował albumem "Łódzka", w 2012 r. wydał płytę "Myśliwiecka", która pokryła się podwójną platyną. Jego debiutancką książką były "Popisuchy", zbiór piosenek i wierszy, jest też autorem książek "Blog osławiony między niewiastami", "Bzdurki, czyli bajki dla dzieci i innych", czy "Antylopa z Podbeskidzia".

Artysta wszechstronny się jednak nie chwali, co więcej – unika mediów i pilnie strzeże swojej prywatności.

- Dla mnie słowo "prywatne" oznacza coś, o czym opowiada się najbliższym osobom, a nie leci się z tym do telewizji, do gazet czy do Internetu. Problemy, radości i smutki, które każdy z nas przeżywa, tracą wtedy prywatność; stają się albo śmieszne, albo żenujące, albo kłopotliwe. A ja nie chciałbym swoimi kłopotami zaprzątać głowy ludziom, którzy znają mnie z tego, że śpiewam piosenki czy występuję w radiu – mówił w wywiadzie dla Nowej Trybuny Opolskiej.

- Oczywiście. Jest w naszym kraju wystarczająco dużo ludzi, którzy uważają, że czytelnikom należy się informacja, czy im mleko w domu nie skisło, i powiadamiają o tym cały świat, a to na portalu społecznościowym, a to robiąc sobie stosowne zdjęcia – dodawał.

Wiemy jedynie, że jest "człowiekiem pogodnym, ale nie wesołkiem", jak to określił w jednym z wywiadów. Oby tego poczucia humoru i mistrzowskiego językiem polskim operowania starczyło mu na 100 lat albo i dłużej. Tego Arturowi Andrusowi i sobie życzymy.