Program zaczął się niezwykle romantycznie, od piosenki „Que sera sera (whatever will bi, will be) Doris Day. Z ogromnym wdziękiem wcieliła się w nią Kasia Kołeczek, tworząc na scenie baśniową magię. - Wyglądasz przepięknie w tej sukience. Naprawdę, to taka kobiecość kiedyś była, komu to przeszkadzało? – Zachwycała się Małgorzata Walewska, po czym oceniła – Było pięknie, wdzięcznie, barwowo leciutko. Ja oczywiście czepiałabym się oddechu. Gdybyś brała go więcej, miałabyś większą lekkość wykończenia frazy. Jesteś piękna, wspaniała i jestem tobą zachwycona. Twoim luzem i lekkim podejściem do programu, bo to jest tak naprawdę jedyna dobra droga. Super!
Paweł Domagała był oczarowany, czemu dał wyraz słowami – Jestem zachwycony tym, ile ty masz wdzięku. Idealnie pasujesz do tamtych czasów. Następnie przeszedł do żartów – bardzo mi się podoba cała inscenizacja, to odwzorowanie. To jest bardzo trudne zadanie aktorskie, żeby chodzić i mówić jednocześnie. Niewiele osób to potrafi, a ty chodziłaś, śpiewałaś i tańczyłaś z dzieckiem.
Piotr Stramowski w skórze Stinga zaśpiewał ponadczasowy hit „Roxanne”. Okazał się tak dobry, że Robertowi Janowskiemu zebrało się na wspomnienia. – Też byłem Stingiem w tym programie. To była dla mnie taka granica, po której przekroczeniu zmieniłem sposób myślenia o tym programie. Każda piosenka była nowym terenem dla mnie, zbierałem nowe kompetencje, o których nawet nie wiedziałem, że istnieją. Zazdroszczę ci tego Stinga. Patrzyłem na ciebie jak tata na syna, który zdaje maturę i trzyma kciuki, żeby tylko się udało. – powiedział i skwitował bez wahania - Piotrek, super! Dla rozładowania wzruszenia, Paweł Domagała znowu zażartował – Ja tak samo jak Robert, traktuję cię, jak ojciec syna. Zdecydowanie jesteś stworzony do ról policjantów, choć ja mam ogromny sentyment do twojej Cher i myślę, że zapamiętam to do końca życia. Dzisiaj niestety, mówię to z przykrością, bardzo dobrze zaśpiewałeś. Wszystko się zgadza, jestem pod ogromnym wrażeniem. Nie spodziewałem się tego, a miło być tak zaskoczonym. Gratuluję.
Całe show skradł Krzysztof Ibisz jako Verka Serduchka. To ukraiński piosenkarz, aktor, satyryk Andrij Danyłko, który pod pseudonimem Verka występuje, jako drag queen. Utworem „Dancing Lasha Tumbai”, który zaprezentował Ibisz, podbił serca publiczności na Eurowizji w 2007 roku. Na taki występ Krzysztofa nikt nie był przygotowany. To wykonanie zelekryzowało wszystkich.
– Krzysiek, ja nie mogę uwierzyć w to co widzę. Zanim wyszedłeś na ten występ chciałam powiedzieć twojej mamie, że zazdroszczę jej takiego syna, choć teraz mam wątpliwości. Gratuluję. Krzyś Ibisz już nie będzie tym samym Krzysiem Ibiszem. Ale jaki ty masz dystans do siebie, ty masz nogi zgrabne, w ogóle, że ty to w spodniach trzymasz, to jest po prostu wstyd. Niejedna kobieta będzie umierała z zazdrości – mówiła totalnie oszołomiona Małgorzata Walewska.
– Jakie on ma pęciny! Ja też się cieszę, że ty zarówno w życiu, jak i na scenie bawisz się modą. Nie bardzo wiem, w jakich kategoriach to rozpatrywać, ale zabawa była przednia. Chciałem też powiedzieć, że Verka jest przeciwnikiem Putina i występuje w kijowskim metrze. Wczoraj rozmawiałem z przyjaciółmi z Ukrainy i chciałem z w ich imieniu i w moim powiedzieć – je… ć Putina – podkreślił dosadnie Paweł Domagała.
I to właśnie Ibisz wygrał ten odcinek show. Czek na 10 tysięcy złotych przekazał podopiecznym Fundacji Polsat.