Co pana najbardziej zdenerwowało w tej całej aferze z Polsatem?
Nawet nie to, że zdjęto nam program, oczywiście nie z powodów niskiej oglądalności, bo mieliśmy 1,5 mln widzów, program się cieszył dużym powodzeniem, a zastąpiono nas filmem o naprawdę niskiej. Irytujące było to, że nie odbyła się wcześniej żadna rozmowa, nikt nie próbował nam tego wytłumaczyć ani uzasadnić i tak zostało do tej pory. Z dnia na dzień po prostu pozbyto się nas, tak jak kiedyś z TVP. Czyli znowu polityka i to nie ta kulturalna. Nie powiedziano nam co dalej, czy w ogóle do emisji nagranych pięciu odcinków dojdzie. Już po wszystkim spotkaliśmy się z współpracownikami dyrektora, ale usłyszeliśmy od nich tylko tyle, że bardzo nas przepraszają, natomiast oni też nic nie wiedzą i nie mają wpływu na te decyzje, które zapadły i tyle. I że decyzja przyszła z samej góry.
Najbardziej nas zdenerwowało wykasowanie w sieci historii kabaretu polsatowskiego, wszystkiego, co nasze środowisko stworzyło tam przez ostatnie pół roku. Wyczyścili kompletnie historię.
Myśleliśmy na początku, że po wyborach wszystko wróci do normy, sytuacja jest już przecież jasna, już nie trzeba się przed nikim korzyć, ale nie. Wobec tego przypięliśmy sobie pośmiertny medal ostatniej ofiary odchodzącej władzy. Bo chyba nie pierwszej tej nowej. A przecież jak mówił biskup Krasicki, podkreślam - biskup, "prawdziwa cnota krytyk się na boi".
W którym momencie coś tak naprawdę pękło pomiędzy wami, bo chyba do niedawna współpraca układała się dobrze?
Nie było źle, było super. Polsat był naszą ziemią obiecaną, do której przeszliśmy z domu niewoli, z telewizji publicznej, kiedy ta przestała być publiczna. I przez lata wszystko działało. Pierwsze pomruki niezadowolenia władzy zaczęły się chyba latem, kiedy nagle zaczęły podpadać wszystkie grupy kabaretowe. Kabaret Skeczów Męczących zrobił jakiś skecz i go nie wyemitowano, potem była awantura z Kabaretem Młodych Panów z powodu papugi, która źle potraktowała Zbigniewa Ziobrę i teraz to jest właściwie ciąg dalszy tego wszystkiego. Czuliśmy, że w miarę zbliżania się wyborów te emocje się intensyfikują. Pewnie staliśmy się w oczach spin doktorów odpowiedzialni za zwycięską porażkę władzy.
Mieliśmy odcinek specjalny w trakcie nocy wyborczej, w którym mieliśmy nagrać coś kompletnie apolitycznego, tylko same zapowiedzi przeplatane skeczami z poprzednich dwóch sezonów, w których absolutnie nie było żadnej polityki, bo cisza wyborcza. Okazało się, że tego odcinka nie będzie, chociaż go nakręciliśmy. Zrzuciłem to na karb tej obawy przed ciszą wyborczą, że wszystko może być potraktowane jako jej złamanie.
Potem ni z gruchy, ni z pietruchy dowiedzieliśmy się, że ten szósty odcinka nie zostanie wyemitowany i że być może w ogóle naszego programu nie będzie do końca ramówki na antenie. I tak rzeczywiście się stało.
My się z naszej umowy wywiązaliśmy, nakręciliśmy wszystkie pozostałe brakujące odcinki, które nie wiem, czy będą wyemitowane, a nawet jeśli będą, to pewnie nie w jakimś prime time, a tylko po to, żeby odnotować fakt ich emisji, bo to jest potrzebne do rozliczenia się z faktur. Teraz czytam, że doroczny festiwal kabaretowy Ryjek też wypadł z ramówki. Zatłuką ludzi tymi filmami.
Myślę, że gdy zabrakło w Polsacie Niny Terentiew, zabrakło tam też poczucia humoru. Z drugiej strony, skoro stacja decyduje się na takie wizerunkowe straty, rezygnując z programu, to znaczy, że kabaret coś znaczy. Że humor wciąż jest i będzie dokuczliwą bronią.
Kabaret od razu znalazł dla siebie miejsce w Internecie?
Zarejestrowane skecze to własność stacji. Mam natomiast prawa do wszystkich tekstów, które napisałem, więc zrobiłem sobie z nich słuchowisko. Za chwilę przecież, jeśli nie dojdzie do emisji, niektóre teksty będą już zwyczajnie nieaktualne, nikogo nie będą obchodzić, a przecież piszę to po to, żeby się dzielić z ludźmi. Pomyślałem więc o zrobieniu słuchowiska na podstawie tych tekstów, dopóki one jeszcze są świeże. Cieszy się to popularnością, bo widzę jak kolejne odcinki wędrują wysoko na karcie na czasie na YouTubie, mimo że to tylko teatr wyobraźni pozbawiony obrazu. Pieczątka "bez cenzury" od razu podnosi atrakcyjność.
Ma pan już w planach jakiś skecze na czasie? Komentujące nową rzeczywistość?
Słuchałem pierwszego posiedzenia Sejmu - to cudowny czas dla satyryka, czy w ogóle dla człowieka, który się interesuje polityką, bo wreszcie pojawią się nowe twarze i nowy, inny rodzaj napięcia niż do tej pory, niż tylko te dwa bloki, które się sobą straszyły nawzajem, więc jest co robić.
Wzrasta rola prezydenta, więc będzie on teraz bardzo aktywny, a to moja ulubiona postać na scenie politycznej. Od dłuższego czasu ocieplam jego wizerunek, piszę cykl "Z Andrzejem na nartach". Nie wiem czy to on, ta komedia w odcinkach, zdecydowała o tym, że nas nie ma w Polsacie, czy to sceniczna aktywność moich kolegów z Kabaretu Młodych Panów… chociaż chcę powiedzieć, że w programie Młodzi i Moralni polityka zajmowała ¼, może 1/3 zawartości, przeważał humor obyczajowy.
Za chwilę będzie nowy rząd, zakładam, że to będzie rząd premiera Tuska, mam więc przyjemność powrotu do cyklu, od którego zacząłem swoją, nazwijmy to, polityczną karierę, czyli do posiedzeń rządu. W ostatnim odcinku właśnie coś takiego odegraliśmy. Można tego posłuchać, niestety tylko posłuchać, na YouTubie
Skoro o początkach i powrotach mowa. Co pan sądzi o powrocie do Telewizji Polskiej?
Zaczepiają mnie taksówkarze czy przechodnie na ulicy, mówiąc jak bardzo im żal, że w niedziele nie będzie programu, który dostarczał im po całym tygodniu pracy trochę rozrywki. Może więc tam, bo ludzie zwyczajnie lubią kabaret, lubią śmiech. Zobaczymy, co w telewizji się zmieni. Mam nadzieję, że znowu na powrót będzie telewizją publiczną, która zacznie wypełniać swoje statutowe obowiązki. Kabaret jest częścią kultury, jest to wielka przyjemność nie być przerywanym reklamami.Nie dotyczy to tylko kabaretu, mam nadzieję że i taki festiwal w Opolu znowu stanie się czymś naprawdę znaczącym na kulturalnej mapie Polski, bo ostatnio został zdegradowany do naprawdę nikczemnej postaci..
Telewizja publiczna jest naturalnym miejscem dla nas, ale jest też jest Internet, są też inne stacje… nie wiem. Myślę, że teraz sobie po prostu odpoczniemy, poczekamy aż odejdzie złość, aż wszystko się na nowo powyborczo poukłada i wtedy zdecydujemy, co dalej. Na razie żartuję sobie z córką w drodze do przedszkola.