Julia Wróblewska już kilka lat temu otwarcie przyznała się do problemów psychicznych. Młoda aktorka rozpoczęła swoją karierę w bardzo młodym wieku, wzbudzając wzruszenie widzów jako dziecko w filmie "Tylko mnie kochaj". Niestety, wraz z dorastaniem zaczęła doświadczać coraz większych trudności związanych ze zdrowiem psychicznym.

Reklama

Na szczęście postanowiła nie bagatelizować tych problemów i nie ukrywać ich przed światem. Miała również szczęście, że mogła liczyć na pełne zrozumienie i wsparcie ze strony swojej rodziny. W rezultacie podjęła decyzję o leczeniu w profesjonalnym ośrodku, gdzie mogła skorzystać z odpowiedniej pomocy i wsparcia.

Podjęłam leczenie w ośrodku zajmującym się leczeniem zaburzeń osobowości i nerwic. (…) Przybyłam z diagnozą osobowości chwiejnej emocjonalnie typu borderline. Przy wyjściu z ośrodka moja diagnoza się zmieniła. W tym momencie mam mieszane zaburzenia osobowości, ale nie będę wchodzić w szczegóły. (…) Do ośrodka zawieźli mnie moi rodzice. Z przyjaciółmi pożegnałam się w ostatnim tygodniu przed wyjazdem. Wszyscy rozumieli, dlaczego tego potrzebuję - powiedziała Julia w rozmowie z "Plejadą".

Aktorka zdecydowała się opowiedzieć o swoich problemach ze zdrowiem psychicznym publicznie.

Nie chciałam tworzyć sztucznej persony w mediach. Zaburzenie to była i wciąż jest spora część mojego życia- podkreśliła Julia Wróblewska.

Reklama

Julia Wróblewska mówi o szpitalu psychiatrycznym

Julia Wróblewska trafiła do placówki w listopadzie 2021 roku z polecenia psychiatry. Przebywała tam pięć i pół miesiąca, ponieważ to był najdłuższy okres, na jaki mogła tam zostać. Co czuła Julia, gdy dotarła do ośrodka i zrozumiałą, że nie wraca do domu?

Byłam trochę wystraszona, ale też bardzo wdzięczna, że mam szansę na takie leczenie. Miałam dużo motywacji, więc chyba moją pierwszą myślą było "dam radę". (…) Miałam okazję trafić do naprawdę dobrego miejsca i to publicznego. Jednak duża różnica jest taka, że ośrodek, w którym byłam, jest dobrowolny, terapię można przerwać w każdym momencie, a również doprowadzić do jej przerwania przez nieadekwatne zachowanie. Nie miałam tam żadnych obostrzeń, zakazów, prócz prostych zasad takich jak nietolerowanie autoagresji czy brak zgody na spożywanie napojów alkoholowych, substancji psychoaktywnych - powiedziała aktorka.

Reklama

Okazuje się, że Julia Wróblewska nie narzeka na warunki, w jakich przebywała. Podkreśliła jednak, że nie wybrała prywatnego ośrodka.

Byłam bardzo zaopiekowana i wręcz trudno było mi wrócić do normalnego życia po powrocie. Do budzenia się samej, pracowania, gotowania, organizowania sobie czasu. Po powrocie nie miałam też terapeutów czy pielęgniarek, które doradzały mi w każdej trudnej sytuacji, gdy tego potrzebowałam. (…) Szczerze, mimo że była to instytucja na NFZ, nie byłam zawiedziona posiłkami. Dostawałam śniadanie, obiad i kolację. Może jest tam inne dofinansowanie ze względu na to, że planowany pobyt to pięć i pół miesiąca. Wiadomo, dokupowałam sobie jakieś jedzenie, mogłam je trzymać w lodówce, podgrzać i zjeść, kiedy miałam ochotę. Jednak jestem naprawdę przerażona stanem żywienia w wielu miejscach - zdradziła.

Aktorka zdaje sobie jednak sprawę, że nie wszyscy pacjenci innych ośrodków mogą liczyć na takie "luksusy". W wielu przypadkach występują tam nieprawidłowości, a nawet przypadki przemocy wobec tych, którzy desperacko potrzebują pomocy.

Jeśli chodzi o system, chciałabym, by w szpitalach pacjenci czuli opiekę zamiast strachu, by byli traktowani sprawiedliwie, by nie używano wobec nich przemocy. Chciałabym też, aby ich posiłki się poprawiły oraz by każdemu była zagwarantowana opieka też po wyjściu z takiego miejsca - wyznała.

Młoda aktorka, mając świadomość tego, co może się dziać na oddziałach podobnych do tego, na którym spędziła prawie pół roku, skierowała apel do osób sprawujących władzę.

Powinni zwrócić uwagę na przemoc oraz wykorzystywanie słabości pacjentów w takich miejscach. Powinno się kontrolować dawki, jakie są podawane pacjentom, by nie napychać ich lekami do tego stopnia, że przez kilka tygodni wegetują w łóżku. Było głośno już o wielu przypadkach, gdzie pacjentom podawano tyle leków, że tracili świadomość tego, co się dzieje. Powinni zwrócić uwagę na jedzenie podawane pacjentom oraz zapewnić im opiekę po wyjściu. By szpitale nie działały jedynie prewencyjnie. Również powinna się zwiększyć dostępność do opieki psychiatrycznej i psychologicznej na NFZ. Dużo osób trafia do szpitala, ponieważ nie stać ich było na pomoc lub czekali rok i dłużej w kolejce. Niektórzy tej kolejki nie przetrwali – wyznaje Julia Wróblewska.

Julia Wróblewska przyznała także, że dzisiaj towarzyszy jej wiele emocji.

Czasami czuję radość, wdzięczność, czasem złość czy smutek, wstyd. Zaczęłam się godzić z tym, że życie nie jest czarno-białe i akceptować różne emocje, które do mnie przychodzą, szukać ich źródła i myśleć nad nimi. Staram się iść do przodu i budować coś w moim życiu, coś, z czego będę dumna - podsumowała w rozmowie z "Plejadą".