W niedzielę 1 października w Warszawie odbył się Marsz Miliona Serc. Udział w nim wzięło wielu polskich celebrytów. Wśród nich była m.in. Monika Richardson.

Reklama

Była dziennikarka TVP zapozowała do zdjęcia w czapce z ośmioma charakterystycznymi gwiazdkami, które oznaczają niecenzuralne stwierdzenie na temat obecnej władzy.

Monika jest jedną z tych celebrytek, które nie stroni od krytykowania obecnej władzy. Stawia się na każdym z marszy i protestów przeciwko niej.

Internauci zarzucili Monice Richardson hipokryzję

Reklama

Pod postem pojawiło się wiele komentarzy, których autorzy podzielili poglądy Moniki. Nie obyło się jednak bez takich, które zarzucały jej hipokryzję.

Jedna z internautek bez ogródek wytknęła Monice zakłamanie, a wszystkiemu winna była wyżej wspomniana czapka.

Tyle razy wypowiadała się Pani o akceptacji i tolerancji, natomiast ta czapka nie świadczy ani o jednym ani o drugim, powiało hipokryzją - napisała internautka.

Monika w rozmowie z Pudelkiem wyjaśniła, dlaczego pojawiła się na marszu. Podkreśliła, jak ważna jest jej obecność na marszu.

Ja kiedyś prowadziłam taki program: "Europa da się lubić". Dzisiaj czuję, że takie wartości, jak nasza polska otwartość, gościnność, europejskość, a nawet chęć niesienia pomocy osobie, która jest w potrzebie, to wszystko jest zagrożone. Nie jesteśmy homofobami, nie jesteśmy ksenofobami. Nie jesteśmy antysemitami, ani szowinistami. Pokażmy to przy urnach 15. października - powiedziała.

Monika Richardson o czapce z ośmioma gwiazdkami: Wspieram tych, którzy używają wulgaryzmów

Na swoim Instagramie Monika Richardson zamieściła też wpis na temat samej czapeczki.

Słowo jeszcze o czapeczce, którą zdjęłam i schowałem, jak relikwię, żeby potem wnukom opowiadać o ruchu ośmiu gwiazdek. To już będzie w państwie #bezpis … Otóż zarzucacie mi, że sieję mowę nienawiści, że dziwi Was, że wspieram tych, którzy używają wulgaryzmów - czytamy.

Pozwólcie, że wyjaśnię. Mogę się mylić, ale na moje oko demokracja jest w Polsce poważnie zagrożona, a konstytucja notorycznie łamana. Grozi nam przymusowe opuszczenie Unii Europejskiej, albo konieczność spłacania wielomilionowych kar do UE. Żyjemy w państwie z urzędu homofobicznym i ksenofobicznym, w którym kobiety nadają się do prac kuchennych i rodzenia dzieci. Ale, jak wiemy, nie rodzą, bo dają w szyję… Jestem Polką i Polką umrę. Chcę żyć w tym kraju i chciałabym, żeby tutaj mogły również mieszkać moje dzieci - stwierdziła.