Wpis, który Aleksandra Grysz zamieściła w lipcu w sieci był bardzo emocjonalny. Prezenterka pożegnała w nim swoją nienarodzoną córkę.
To był najtrudniejszy czas w naszym życiu - pełen bólu, strachu, łez, niezrozumienia, niewyobrażalnego cierpienia… ale nie tak chcemy Cię zapamiętać. W końcu za nami także całe trzy najpiękniejsze wspólnie spędzone miesiące - pisała.
Pamiętamy dokładnie każdy dzień. Codziennie śledziliśmy, jak się rozwijasz, byliśmy z ciebie tacy dumni! Cieszyliśmy się każdym kolejnym objawem ciąży, dzięki któremu zaczynaliśmy wierzyć, że Ty naprawdę z nami jesteś… że dzięki tobie stajemy się rodzicami - czytamy.
Ola Grysz o stracie ciąży: Mocno wierzyłam w to, że to wyznanie ma sens
W rozmowie z Dziennik.pl Aleksandra Grysz wyznała, że długo myślała, czy podzielić się tą informacją w sieci.
- Tak długo myślałam, czy to zrobić i to nie była tylko moja decyzja. Nie mogłam jej podjąć sama. Mocno wierzyłam w to, że to wyznanie ma sens. Dało mi to ogromną ulgę, bo praca w telewizji sprawia, że dużo osób zadaje pytania, patrzy jak się zachowujesz. A ja nie zawsze jestem uśmiechnięta, ten ostatni czas był dla mnie szczególnie trudny. Już nie dałam rady udawać, że jest ok. Te pytania były przybijające, chciałam powiedzieć to raz, by nie musieć więcej o tym mówić - powiedziała.
Przyznała, że dopiero po opublikowaniu postu, zrozumiała, że w sytuacji takiej, jak ona znalazło się wiele kobiet.
- Zdawałam sobie sprawę, że wiele kobiet przez to przeszło, ale gdy o tym powiedziałam dotarło do mnie, że to miliony. Czytam wiadomości od nich codziennie, każdego dnia przychodzą nowe. Każda historia jest trudna. Niektóre kończą się tragicznie, niektóre happy endem. Często jestem pierwszą osobą, do której zdecydowały się napisać po latach od tej tragedii - wyznała w rozmowie z dziennik.pl.
Jej zdaniem trzeba umieć o tym rozmawiać, bo w ten sposób łatwiej jest przechodzić ten trudny czas. Dodała, że jest gotowa na to, by kobiety dzieliły się z nią swoimi przeżyciami, bo jak stwierdziła jest w stanie to udźwignąć.
Na pytanie, na kogo mogła liczyć w tych trudnych chwilach, odpowiedziała, że rodzinę i najbliższych.
- Nie wyobrażam sobie jak wyglądałyby moje pierwsze dni po starcie bez nich. Niby na co dzień doceniasz, że masz wspaniałą rodzinę, jeśli masz, to uświadamiasz sobie, że nie jesteś w stanie bez nich funkcjonować. Kocham ich bardzo i bez nich byłoby mi dużo trudniej. Mój partner, to nieocenione wsparcie, ale też koledzy i koleżanki z pracy. Jestem wdzięczna za to, kim się w życiu otoczyłam - powiedziała.
Czy Ola Grysz spotkała się z hejtem po opublikowaniu postu o stracie ciąży?
Ola wyznała, że nie czytała komentarzy pod artykułami na swój temat. Zabroniła jej tego rodzina.
- Na moim Instagramie, gdzie upubliczniłam tę wiadomość, nie było ani jednego hejterskiego komentarza. Wiem, co się działo pod artykułami w mediach, ale rodzina zabroniła mi tam wchodzić i je czytać. Teraz, kiedy minął miesiąc, cieszę się, że tego nie zrobiłam. Chęć dowiedzenia się, co inni o mnie myślą minęła, a ja przetrwałam ten czas. To była dobra decyzja - wyznała.
Czy Ola Grysz zamierza znowu starać się o dziecko?
Ola Grysz bardzo szybko wróciła do pracy, a od września miała jeszcze więcej wyzwań zawodowych. Pytana wówczas, czy ma zamiar ponownie starać się o dziecko, odpowiedziała, że nigdy nie ma idealnego czasu, by starać się o potomstwo.
- Chyba nigdy nie jest idealny czas, żeby się starać o dziecko. Daję organizmowi czas na regenerację, bo trzy tygodnie po stracie znowu trafiłam do szpitala. Najadłam się dużo strachu. Jak będzie, to będzie. Na górze ten plan jest zapisany taki, żeby było tak jak być powinno - mówi.
Ola Grysz wyznaje: Na początku trudno mi było patrzeć na ciężarne kobiety
W tym samym czasie, gdy Grysz straciła dziecko, radosną wiadomością o ciąży podzieliła się Małgorzata Tomaszewska, jej redakcyjna koleżanka z "Pytania na śniadanie". Jak zareagowała na tę wieść Ola? Czy było jej przykro?
- Nie patrzę na to ze smutkiem, wręcz przeciwnie. Obydwie wiedziałyśmy, że jesteśmy w ciąży. Gosia mi to trochę wcześniej zdradziła, ja z tym zwlekałam. Obie wiedziałyśmy o tej nowinie, cieszyłyśmy się z niej. Od początku wiedziała, co się u mnie dzieje, gdy zaczęły się te kłopoty. Lubiłyśmy się, nie byłyśmy przyjaciółkami a to nas mocno zbliżyło - mówiła.
- Na początku trudno mi było patrzeć na ciężarne kobiety, małe dzieci, teraz cieszę się jak nigdy. Mam poczucie: "ale fajnie, że im się udało". Oby jak najwięcej ciąż kończyło się szczęśliwie. Wierzę, że i u mnie prędzej, czy później tak będzie - wyznała wówczas w rozmowie z Dziennik.pl.
Ola Grysz tym, że zostanie mamą podzieliła się na swoim Instagramie w Dzień Kobiet. "Czekamy na ciebie" - napisała pod zdjęciem, na którym widać jej brzuch i ręce jej oraz jej partnera Tomasza Tylickiego, który także pracuje w "Pytaniu na śniadanie".