Aleksandra Grysz prowadzi w "Pytaniu na śniadanie" cykl "Czerwony dywan". Niedawno prezenterka wróciła do pracy po stracie ciąży. Dostała wtedy duże wsparcie od kolegów z pracy i od fanów. Teraz postanowiła na Instagramie podzielić się historią problemów zdrowotnych, z którymi boryka się od lat.
Aleksandra Grysz o długich zmaganiach z chorobą
Ale za mną długa droga... dziś spłynęła na mnie ta myśl, kiedy szybcikiem, od razu po programie zmyłam makijaż i spojrzałam na siebie w lustrze – zaczęła wpis dziennikarka. Opowiedziała o chorobie, która znacząco pogorszyła stan jej cery.
To był 2018 rok. Nigdy wcześniej nie miałam problemów z cerą, nawet w nastoletnim wieku. A tu jakby z dnia na dzień - wyprysk na wyprysku. Ani tego wycisnąć, ani przykryć makijażem... do tego wszystkiego ten okropny ból, kiedy tylko pod skórą pojawiała się kolejna krosta. Zmiana diety, profesjonalne kosmetyki do pielęgnacji, izotek, zabiegi u kosmetyczki i... nic. No może chwila poprawy, a później od nowa to samo – napisała.
Prezenterka długo nie wiedziała, skąd wzięły się jej problemy z cerą. Po ponad dwóch latach walki odnalazłam źródło problemu - PCOS (zespół policystycznych jajników - przyp. red.), a później także Hashimoto i hipoglikemia reaktywna – napisała.
PCOS powoduje m.in. nadmierny poziom testosteronu we krwi kobiety. Objawy to nieregularne miesiączki, bóle brzucha, trądzik, insulinooporność. W jajnikach mogą rozwinąć się torbiele. zw choroby (wielotorbielowatość jajników).
Aleksandra Grysz o utracie pewności siebie
Aleksandra Grysz napisała, że dwa lata zajęło jej ustabilizowanie organizmu dzięki odpowiedniej terapii i diecie. "Ustabilizowałam hormony, zadbałam o zdrową tarczycę, nauczyłam się co jeść a czego unikać i w końcu, po ponad pięciu latach polubiłam siebie bez tych wszystkich masek. Już nie maluję się poza pracą, włosy wracają powoli do naturalnego koloru a paznokcie przykrywa jedynie warstwa odżywki. Fajnie tak" – opowiadała.
Aleksandra Grysz wyznała też, że z powodu choroby utraciła pewność siebie. Teraz udało jej się to odbudować. "Gdyby nie moja niska samoocena, która doprowadziła do zaburzeń odżywiania, może dziś nie miałabym takich doświadczeń. Z drugiej strony, jak to ja, szukam w tym wszystkim plusów (...). Dzięki temu nauczyłam się doceniać i szanować swoje ciało. Zrozumiałam, jak wiele zależy ode mnie i moich codziennych nawyków. Doceniam, dbam i cieszę się z tego co tu i teraz" - podkreśliła.