Robert Janowski założył fundację "Młode talenty", która miała działać zgodnie z nazwą czyli wspomagać zdolną młodzież.

Jednak jak się okazuje, już po roku działania prezenter podobno przestał się interesować jej losami. Tygodnik "Rewia" wspomina, że był spory kłopot, by doprosić się o spotkanie z gwiazdorem TVP.

Reklama

- Był na jednym konkursie, jeden dzień jako juror. Potem w dniu finałowej gali dawał artystom wskazówki sceniczne - powiedziała "Expressowi Bydgoskiemu" opiekunka konkursu dla młodych artystów, nauczycielka liceum w Bydgoszczy.

Jednak Janowski widzi sprawę inaczej. Podobno fundacja miała kłopoty z wiceprezesem Arkadiuszem Kobylarzem, który podobno zdefraudował pieniądze. Kobylarz jest bydgoskim działaczem kulturalnym i od lat organizował w mieście konkurs "Młode talenty". Tą działalnością właśnie zainteresował się Janowski i w kwietniu 2011 roku postanowił pomóc.

Dzisiaj między panem Robertem a panem Arkadiuszem szykuje się wojna. Janowski oskarża Kobylarza o przywłaszczenie niebagatelnej kwoty 30 tysięcy złotych.

- Jestem zszokowany. To bezpodstawne kłamliwe zarzuty, które mają na celu kompromitację mojej osoby - mówi "Rewii" Kobylarz i utrzymuje, że decyzję o zakończeniu działalności fundacji podjęli wspólnie z Janowskim.

Czy sprawa znajdzie swój finał w sądzie?