Problem w tym, że nie ma jeszcze opinii ministerstwa kultury w sprawie statutu muzeum. Do Rzeszowa - gdzie miałoby powstać muzeum - przeprowadził się z Krakowa Wojciech Jama, najsłynniejszy polski kolekcjoner postaci z dobranocek z okresu PRL-u oraz innych przedmiotów z nimi związanych. Miłośnik kultowych dobranocek, z zawodu policjant, zapragnął, by jego kolekcja zapełniła muzeum.

Planowane na początek roku szkolnego otwarcie Muzeum Dobranocek może się oddalić. Swoje problemy przeżywa także Se-Ma-For Produkcja Filmowa, spadkobierca słynnego łódzkiego studia animacji.

Za kilka miesięcy studio ląduje na bruku, o ile nie znajdzie nowej hali produkcyjnej - z obecnej są eksmitowani przez nowych właścicieli. Firma od której wynajmowali budynki, sprzedała je i nowy właściciel - deweloper z Warszawy - chce zburzyć wszystko i postawić blok mieszkalny. Wiele osób z ciężkim sercem patrzyć będzie na niszczenie miejsca urodzenia misia Uszatka, kota Filemona i wróbla Ćwirka.

Kolejne pokolenia Polaków z lubością wpatrywały się w szklany ekran, gdy leciały polsko-francuskie "Przygody Misia Colargola", "Zaczarowany Ołówek", "Maurycy i Hawranek", "Plastusiowy pamiętnik" czy "Opowiadania Muminków" na podstawie scenariuszy napisanych przez Marię Kossakowską i Lucjana Dębińskiego, opartych na cyklu powieści Tove Jansson. W PRL-u jeżeli coś nie wyszło z Se-Ma-Fora, to pewnie zrobili to animatorzy z Bielska Białej.

Z tamtejszego studia filmów rysunkowych wyszli jedni najważniejszych bohaterów dziecięcych wspomnień czasów PRL - Reksio, Bolek i Lolek.

Nie wolno zapomnieć o polskim McGyverze, czyli pomysłowym Dobromirze. Adam Słodowy - największy wynalazca i racjonalizator peerelowskiej TVP stworzył postać sprytnego malca który genialnymi w swej prostocie wynalazkami ułatwia życie i pracę na roli swemu dziadkowi. Serial wyszedł z warszawskiego Studia Miniatur Filmowych. Tam też narodziły się animowane przygody pary bliźniaków - Jacka i Placka.

Nie było chyba w Polsce dziecka które obojętnie mogło przejść obok tak niesamowitych barw i dźwięków, szczególnie jeżeli te ostatnie wyszły spod ręki Jana Borysewicza z "Lady Pank". Wśród internautów panuje zgodne przekonanie, że lęk przemieszany z fascynacją budziła w ich młodych umysłach "Pszczółka Maja". Serial z życia owadów osiągnął w Polsce status niewątpliwie kultowy i co ciekawe, był jedną z najbardziej wielokulturowych - ze względu na pochodzenie - dobranocek.

Japońscy animatorzy Seiji Endô i Hiroshi Saitô na ekran przenieśli niemieckie opowiadania Waldemara Bonselsa z 1926 roku, Czech Karel Svoboda dał oprawę muzyczną a Karell Gott zaśpiewał (dla Niemców i Czechów tytułową piosenkę). Polska wersja na stałe złączyła się z głosem Zbigniewa Wodeckiego.

Polska nigdy nie zamykała się na bajki zza granicy. Poza wspomnianą pszczółką Mają, polskie dzieci ukochały Kremilka a Vochomurka, czyli Żwirka i Muchomorka, bohaterów "Bajek z mchu i paproci". Nikt nie odchodził od telewizora gdy w tarapaty popadali Pat i Mat, czyli "Sąsiedzi" z Czechosłowacji. Wzruszał Krtek (Krecik) i śmieszyły animowane opowiadania Václava Čtvrtka "O loupežníku Rumcajsovi".















Reklama