Barney został wczoraj wyprowadzony na poranny spacer i w obecności mediów razem ze swoim opiekunem przechadzał się po trawniku. Zauroczony małym czarnym pieskiem korespondent agencji Reutera przy Białym Domu Jon Decker postanowił się z nim przywitać. Barney jednak najwyraźniej był w złym humorze, bo ugryzł dziennikarza w palec wskazujący prawej ręki.
Całe zdarzenie zarejestrowała kamerą w telefonie komórkowym dziennikarka Urban Radio Network.
p
"Barney wyglądał bardzo sympatycznie i przyjacielsko. Pochyliłem się więc, żeby go pogłaskać, a on mnie chwycił zębami" - relacjonował potem Decker telewizji CNN. "Rannego" zaprowadzono do prezydenckiego medyka, który przepisał mu antybiotyki na kilka dni i nakazał wrócić w piątek na zastrzyk antytężcowy.
Decker zapewnia, że nie prowokował psa: "Nie wiem, co w niego wstąpiło. Może to wynik wtorkowej porażki Republikanów i fakt, że nie będzie już więcej pierwszym psem USA, może po prostu fakt, że jadłem bekon na śniadanie" - zastanawiał się. "Był po prostu dzisiaj nie w sosie".
Zachowanie Barneya zaskoczyło wszystkich. To, że pies na co dzień nie ma tak bojowego nastroju, potwierdziła nawet sekretarka pierwszej damy Laury Bush.
Barney to oczko w głowie prezydenckiej pary, która oprócz niego ma również kota Williego i drugiego teriera Miss Beazley. Pierwsze zwierzaki mają nawet własną stronę na portalu Białego Domu z galerią fotografii.