Janusz Andrzejczuk, czyli tata Gosi, jest bardzo dumny z utalentowanej córki. I za nic w świecie nie opuściłby jej koncertu. Tym bardziej że może przy tym uciułać parę groszy - kpi "Fakt".

Reklama

Tak było na jednym z ostatnich koncertów wokalistki w Waszawie. Jeszcze się nie zakończyły bisy po występie, a już pan Janusz rozstawiał kramik z twórczością utalentowanej pociechy. A Gosia? Niedługo potem usiadła obok puchnącego z dumy ojca, pewną ręką składając autografy na plakatach i płytach - opisuje bulwarówka.

Tata Gosi ma handel we krwi. Sprawnie wydawał fanom resztę za sprzedane płyty i zdjęcia piosenkarki. I - trzeba przyznać - nie liczy sobie drogo za gadżety ze sławną córką. Już za 15 złotych można stać się szczęśliwym posiadaczem płyty z muzyką gwiazdki. A za plakat wystarczy dać 2 złote, czyli mniej niż za gałkę lodów - wylicza "Fakt".

Nie minęło pół godziny, a kieszenie pana Janusza wypełniły się banknotami i drobnym bilonem. Tata Gosi cieszył się z niezłego utargu. A i Gosia mogła być zadowolona, że wielkodusznie daje zarobić tacie na swoim talencie i sławie - czytamy w "Fakcie".