"W Cancun było jak w raju" - mówi Gosia w rozmowie z "Faktem". "Publiczności tak spodobał się mój występ, że organizatorzy poprosili mnie, abym powtórzyła go następnego dnia" - dodaje rozanielona wokalistka.
Andrzejewicz do swojej dyspozycji miała luksusowy apartament w hotelu Moon Palace. Nie odmawiała sobie niczego. Korzystała z uroków Cancunu i codziennie wybierała się na piaszczystą plażę, z której roztaczał się widok na Morze Karaibskie.
Gosia wpadła w oko Faroukowi, amerykańskiemu biznesmenowi palestyńskiego pochodzenia, ponad rok temu. Swoim śpiewem uświetniała pokaz mody. Miliarder tak zachwycił się polską gwiazdeczką, że postanowił zaprosić ją do siebie, do Meksyku. Być może to początek wielkiej światowej kariery Gosi - wieszczy bulwarówka.
To była podróż jej życia. Kilka dni temu Gosia Andrzejewicz wróciła z wyprawy do Meksyku. Do słonecznego Cancun zaprosił ją zafascynowany jej urodą i talentem arabski miliarder Farouk Shami. Pytanie, czy tylko po to, by Gosia zaśpiewała podczas konferencji "Peace & Love"? - zastanawia się "Fakt".
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama