"Serial już dziś nazywany jest polskimi <EastEndersami>" - napisał wczoraj "Daily Telegraph", nawiązując do jednej z najbardziej kultowych brytyjskich oper mydlanych opowiadającej o mieszkańcach fikcyjnej dzielnicy Londynu. "Guardian" zwraca uwagę na szczegół, o który długo walczył DZIENNIK: angielskie dialogi stanowiące ponad połowę ścieżki po raz pierwszy w historii polskich seriali będą opatrzone napisami, a nie zagłuszane przez lektora.

Reklama

13-odcinkowa saga, gotowa w całości, to przeplatające się losy kilkorga bohaterów, ludzi, którzy wraz z kilkusettysięczną rzeszą rodaków pojechali na Wyspy szukać pracy i lepszego życia. Mieszkają, pracują i żyją wśród Brytyjczyków, codziennie walcząc nie tylko z uprzedzeniami, ale również z prozą życia. W jednej ze scen brytyjski szef ma pretensje do 30-letniego Darka, budowlańca z dzielnicy Ealing, mimo że ten pracuje po kilkanaście godzin dziennie. "Gdybym chciał ten projekt skończyć w 5 dni, zatrudniłbym Anglika, ty masz pracować szybciej" - wypala. "Londyńczycy" pokazują emigracyjne życie bez różowych okularów. Niektórzy z bohaterów tracą więc pracę i wpadają w nałogi. Rozpadają się emigracyjne związki. Są też jednak historie z happy endem, są Polacy odnoszący sukces. "W serialu podoba mi się to, że bohaterowie nie są jednowymiarowi, a ich historie nie trącą banałem" - komentuje Helen Pidd z "Guardiana".

Zdjęcia kręcono w najbardziej znanych londyńskich dzielnicach - Soho, Canary Wharf czy na licznie zamieszkałym przez Polaków Ealingu. "Jest tu wszystko, co powinno być w udanym serialu telewizyjnym - marzenia, miłość, sukcesy i porażki. To ten rodzaj produkcji, który może się spodobać każdemu - Anglikowi czy Polakowi, bez różnicy" - przyznaje Pidd.

Jeden z twórców serialu Andrzej Szajna mówi, że film nie powstał, żeby oceniać polskich emigrantów. "Są tu i pozytywne, i tragiczne historie. Pokazujemy, że życie w Londynie może być ciężkie, zwłaszcza jeśli bohater zostawił w Polsce część swojej rodziny" - mówi.

Reklama

Serial wzbudził już duże zainteresowanie wśród tych, którzy emigracyjne życie znają najlepiej - Polaków mieszkających i pracujących w Wielkiej Brytanii. Producenci poszli im na rękę i od dzisiaj "Londyńczyków" będzie można oglądać także przez internet. "Sam od czterech lat jestem londyńczykiem, dlatego chcę zobaczyć, jak zostaliśmy sportretowani. Tyle się przecież w Polsce pisze o tej naszej emigracji" - opowiada Robert Gwiazdowski, 28-letni prawnik z Wrocławia.

Jak się dowiedzieliśmy w TVP, stacja próbuje zainteresować kupnem serialu brytyjskie telewizje. Pierwszy odcinek "Londyńczyków" dziś o 21:10 w TVP1.