Sylwester i Nowy Rok było jednym z nielicznych świąt, które łączyło a nie dzieliło władzy i zwykłych obywateli. Ci pierwsi uznawali je za konkurencję dla poprzedzające 31 grudnia święta Bożego Narodzenia.

Większość Polaków tego ostatniego dnia roku ruszała na bale, ale było też wielu takich, którzy zostawali w domu i właśnie podczas tzw. domówek, czy w samotności, spędzali czas przed telewizorem. W ten dzień, podobnie, jak w każdy inny, nie brakowało polityki.

Przemówienie I sekretarza partii z toastem kieliszkiem czystej

Reklama

Najpierw widzowie TVP mogli zobaczyć "Dziennik Telewizyjny" a po nim okolicznościowe przemówienie wygłaszane przez pierwszego sekretarza partii, który na koniec składał oglądającym życzenia i wznosił noworoczny toast. Ciekawostką jest to, że do połowy lat 60. kieliszek miał napełniany czystą wódką, potem wlewano mu radzieckiego, rzecz jasna, szampana.

Reklama
Reklama

Jak pisze Sławomir Koper w książce "PRL po godzinach" po tej oficjalnej części, następowała ta rozrywkowa. Przez wiele lat zarówno śpiewy, tańce, jak i konferansjerka podczas nich, nadawana była na żywo. O wpadki aż się prosiło. Występujący artyści wiedzieli, że zawodny sprzęt, może sprawić, że występ nie zostanie pokazany do końca.

Trwa ładowanie wpisu

Kamera spadła operatorowi na ręce

"W trakcie nadawania programu kamera spadła kamerzyście wprost na ręce i tak ją trzymał, bo nie wiedział, co ma robić. Nie mógł się ruszyć. Błyskawicznie jej funkcję przejęła druga kamera, ta jednak też długo nie popracowała. Przyszła pora na trzecią, aż dotrwaliśmy do końca w towarzystwie tylko jednej działającej" - opowiadał w swojej biografii "Z pokorą przez życie" Wojciech Pokora.

Jak pisze Koper "przez wiele lat widzowie nie wyobrażali sobie jednak telewizyjnego sylwestra bez ulubionych spikerów". Byli wśród nich Edyta Wojtczak i Jan Suzin. Potem dołączyły Krystyna Loska i Bogumiła Wander. Widzowie tylko czekali na charakterystyczny obrazek, czyli parę prowadzących i zegar, który za ich plecami odmierzał ostatnie minuty i sekundy odchodzącego roku.

Trwa ładowanie wpisu

Audycja podobnie jak kabarety, śpiewy i tańce, była emitowana na żywo. Do zabawnej wpadki po latach przyznała się Krystyna Loska. Miała ona miejsce, jeszcze gdy prezenterka pracowała w ośrodku telewizyjnym w Katowicach. Dyżurowała wtedy wraz z Józefem Kopaczem. Obydwoje, co jakiś czas, wchodzili na antenę a emisję przełączano na program ogólnopolski.

Wpadka Krystyny Loski. Tego widzowie nie powinni zobaczyć

"Kadrowano ich wówczas od pasa w górę, zatem Kopacz założył do marynarki dżinsy a Loska do sukni wieczorowej…wygodne kapcie z różowym puszkiem" - pisze Koper. Tak często i intensywnie ćwiczyli scenę toastu noworocznego, że przed północą w studiu zabrakło szampana. To jednak nie był największy problem. Szampana pił z nimi także operator, który w najważniejszej chwili zdrzemnął się oparty o kamerę.

"Ona zjechała nieco w dół, pokazując dokładnie to, czego widzowie zobaczyć nie powinni - jeansy Józka i moje kapcie z puszkiem. Zapowiadając, zauważyłam to kątem oka, ale co mogłam zrobić? Musiałam mówić dalej" - wspominała te zabawną wpadkę prezenterka w książce "Prezenterki" autorstwa Aleksandry Szarłat.

Niestety zauważyli to także widzowie, którzy nadesłali do redakcji wiele listów. Pytali w nich dlaczego spikerzy dostali marynarki i suknie, ale poskąpiono im na spodnie i buty. Efekt był taki, że Loska i Kopacz zostali wezwani do dyrekcji i otrzymali po tysiąc złotych na zakup "tego, czego im z ubrania brakuje".