Mało, kto wie, że Jan Borysewicz marzył o tym, by zostać perkusistą. Bakcyla gry na gitarze połknął, bo jego ojciec grywał na tym instrumencie.

Szybko dostrzeżony u niego talent, zaowocował propozycją koncertowania po NRD z niemieckim zespołem. W 1978 roku Borysewicz dostał z kolei angaż w Budce Suflera. Razem z zespołem nagrał trzy płyty, ale po tym czasie postanowił zająć się swoją solową karierą.

Reklama

Imprezy, bijatyki, izba wytrzeźwień…skandaliczne zachowania muzyków Lady Pank

Reklama

Tak, w 1981 roku powstał nowy zespół, który Borysewicz założył wraz z Andrzejem Mogielnickim. Skąd wzięła się nazwa Lady Pank? Od pierwszego skomponowanego utworu „Mała Lady Pank”, który Borysewicz nagrał w 1981 roku. Pierwszy raz nowa formacja dała koncert w warszawskim klubie Park w 1982 roku. Polacy bardzo szybko pokochali ich twórczość, bo już rok później zespół zyskał status gwiazdy. Lady Pank porównywany był do „The Rolling Stones”. Nie tylko ze względu na wyrazisty styl muzyczny, ale też to w jakich strojach i fryzurach występowali na scenie.

Grywali około 300 koncertów rocznie, mieli tysiące fanek a po koncertach nie stronili od głośnych imprez, na których alkohol lał się strumieniami, nie brakowało bijatyk, czy zdemolowanych pokoi hotelowych. Zdarzało się, że członkowie zespołu lądowali na izbie wytrzeźwień, czy bliskich spotkaniach z funkcjonariuszami MO.

- Im częściej byliśmy ze sobą - tym bardziej po tygodniu, dwóch takiej trasy zamienialiśmy się w zwierzaki. Nie kontrolowaliśmy się - przyznawał lider zespołu.

Trwa ładowanie wpisu

Mimo, że ówczesna władza nie gustowała w muzyce rockowej, nie zakazywała działalności takim zespołom jak Lady Pank, bo upatrywała w tym szansy na odciągnięcie młodych ludzi od spraw politycznych i walki z systemem.

Albumy grupy Lady Pank rozchodziły się jak ciepłe bułki. Każda kolejna płyta i piosenki w kilka dni stawały się hitami. Tak było również w 1984 roku, gdy Jan Borysewicz razem z Januszem Panasewiczem skomponowali ścieżkę dźwiękową do serialu animowanego „O dwóch takich, co ukradli księżyc”, który wyreżyserował Leszek Gałysz.

Co wydarzyło się na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu?

Twórczość Lady Pank pokochała nie tylko dorosła publiczność, ale i dzieci. Z okazji Dnia Dziecka 1 czerwca 1986 roku ZSMP, czyli Związek Socjalistycznej Młodzież Polskiej, zorganizował koncert na wrocławskim Stadionie Olimpijskim. Na scenie poza Lady Pank pojawili się m.in. Urszula, czy zespół Bajm. Impreza była biletowana, ale większość uczestników koncertu stanowiły dzieci pracowników zakładów pracy, które wykupiły wejściówki i rozdały swoim pracownikom. Na stadionie pojawiło się ponad 50 tys. osób.

Nagrodą za udział w koncercie miała być zgoda na tournée po Francji.

Gdy Borysewicz wyszedł na scenę, nie dało się nie zauważyć, że jest pijany. Widownia zaczęła to głośno komentować a on w ramach „odwetu” najpierw wykonał słynny „gest Kozakiewicza” a kilka minut później rozpiął spodnie i pokazał zgromadzonej publice swoje przyrodzenie. Muzycy z zespołu od razu rzucili się, by uspokoić kolegę i ratować sytuację. Na scenie błyskawicznie pojawili się organizatorzy oraz milicja. W tle słychać było piosenkę „Marchewkowe pole”, bo wszystkie zespoły śpiewały z playbacku. Jedynym, który zachował spokój i udawał, że dalej gra na perkusji był Andrzej Dylewski.

Roznegliżowane zdjęcia gitarzysty Lady Pank obiegły prasę

Następnego dnia prasę obiegły zdjęcia roznegliżowanego gitarzysty Lady Pank. Z relacji świadków i organizatorów koncertu wynikało, że dzień wcześniej zespół solidnie zabalował. Muzycy nie tylko wypili dużo alkoholu, ale także lekko zdewastowali szklane drzwi w hotelu. Jakie konsekwencje poniósł Borysewicz i jego zespół? On został odwieziony do szpitala psychiatrycznego na badania, a ZSMP złożył wniosek o rozwiązanie zespołu.

Menadżer Wojciech Kwapisz po cichu liczył na to, że sprawa rozejdzie się po kościach. W tym czasie rozpoczynały się mistrzostwa świata w piłce nożnej w Meksyku. Gdyby nasza reprezentacja powtórzyła sukces z 1982 roku, kraj żyłyby futbolem. Niestety Boniek i spółka wrócili na tarczy, a media zaczęły pastwić się nad Lady Pank.

Reklama

Jaka kara spotkała zespół Lady Pank za skandal z udziałem Jana Borysewicza?

Ministerstwo Kultury i Sztuki zadecydowało, że Lady Pank zostaje zawieszony i ma zakaz grania koncertów. Konsekwencją wybryku Borysewicza we Wrocławiu było także to, że Andrzej Mogielnicki, współautor ich największych przebojów, postanowił zerwać współpracę.

Mimo, że przeciwko Borysewiczowi została wytoczona sprawa, a za obnażanie się w miejscu publicznym miał dostać trzy miesiące odsiadki, nigdy za kratki nie trafił. Chwilę po zakończeniu sprawy, został poddany amnestii. Po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego i skończonej rozprawie gitarzysta Lady Pank wydał oświadczenie.

„Pragnę, by mi uwierzono, że zdając sobie sprawę z tego, jak trudno będzie mi odzyskać zaufanie społeczeństwa, uczynię wszystko, aby w przyszłości swoją pracą i postawą wykazać, iż był to incydent straszny, ale jednorazowy” – brzmiała jego treść.

Do sprawy odniósł się również w dokumencie „Mniej niż zero”, który powstał w 1987 roku. Film pokazywał, co dzieje się z zespołem, po możliwości powrotu na scenę.

- Nie wiedziałem, co się dzieje ze mną w tym czasie, bo ja to robiłem z uśmiechem na twarzy to wszystko. Te wszystkie docinki do ludzi i moje zachowanie, które miało miejsce, to było w zasadzie poza mną. To było tak, jakby ktoś inny mnie pchał do tego, po prostu, nie miałem żadnych zahamowań wtedy – mówił w nim Borysewicz.

Borysewicz po incydencie na stadionie we Wrocławiu: Czułem pustkę, coś mnie dusiło

- Faktem jest, że wypiłem przed samym wyjściem na płytę stadionu. Piłem z butelki, to był jeden łyk. Po czterech dniach to wszystko dotarło do mnie, co się wydarzyło. Czułem pustkę, coś mnie dusiło. Czasami chciałem, by jakaś tam osoba z bliskich mi znajomych, zadzwoniła lub przyjechała, ale tego nie było – tłumaczył.

- Ja wiem, że to się będzie jeszcze długo ciągnęło za mną – mówił.

Borysewicz wyjaśniał też, że podczas koncertu nie obyło się bez prowokacji. Kilka osób miało pokazywać mu środkowy palec i wykrzykiwać w jego stronę komentarze w styli „Ty szm*to!”, czy "Wrocław ci zbrzydł". W wielu wywiadach gitarzysta Lady Pank mówił, że po wyjściu ze szpitala udał się na pielgrzymkę na Jasną Górę. W ten sposób chciał odpokutować swoje zachowanie. Po latach niechętnie komentował swoje zachowanie z 1987 roku. Nazywał je w skrócie „aferą wrocławską”.

Jak po latach aferę z udziałem Borysewicza komentują jego koledzy?

Jego koledzy z zespołu także nie chcieli zbytnio odnosić się do sprawy i wspominać feralny koncert.

- O, ktoś to jeszcze pamięta?! No prawda jest taka, że grając po trzy koncerty dziennie, bywaliśmy w różnej kondycji, zdarzały nam się takie akcje i wiele innych. Nie ma co się wybielać, tak było. (...) A jeśli chodzi o ten sławetny koncert, to trzeba pytać Janka, choć wiem, że nie warto - nie lubi o tym gadać – mówił w rozmowie z „Gazetą Wyborczą” Janusz Panasewicz.