"Nasz nowy dom" to smutne, nieraz tragiczne historie ludzi, które za sprawą programu znajdują szczęśliwe zakończenie. Przynajmniej jeżeli chodzi o dach nad głową, co jest szczególnie istotne przed zbliżającą się zimą.
Spali w jednym pomieszczeniu, nosili wodę ze studni
Pani Ania z Leną, Danielem i Damianem mieszkają w miejscowości Jackowo Włościańskie. Kobieta ma za sobą już dwa nieudane, przemocowe związki. Po rozstaniu wróciła do stuletniego, znajdującego się w strasznym stanie domu po dziadkach.
- Pierwszy mój mąż – do pewnego czasu wszystko było dobrze, potem doszły rękoczyny z jego strony i nie wytrzymywałam tego psychicznie, odeszłam, gdy najstarszy syn miał prawie 3 latka. Drugi tata dzieci – prawie 12 lat było wszystko ok, później wpadł w alkoholizm, ratowałam go z dziesięć razy, oddawałam na odwyki, ale już niestety nie dało rady. Nie mam do końca szczęścia do partnerów, ale mam szczęście, że mam dzieci – opowiadała w programie pani Ania.
Najstarszy, już dorosły syn wspiera jak może mamę w codziennych trudach, ale niewiele są w stanie zrobić z prawdziwą ruiną. Cała rodzina spała w jednym pomieszczeniu, bez ogrzewania i łazienki, z widmem nadchodzącej zimy przed oczami. Gdyby nie zbiórka pieniędzy, dzięki której udało się doprowadzić wodę do domu, dalej nosiliby ją ze studni.
Mogła nie chodzić, dostała nowy dom
Na dodatek pani Ania boryka się z poważnymi problemami z kręgosłupem
- Jechałam z koleżanką, wpadła w poślizg, uderzyła w drzewo, koleżanka nie przeżyła, ja żyję. Przez 6 miesięcy jeździłam na wózku inwalidzkim. Miałam się nie podnieść z tego wózka. Lekarz powiedział, że to jest jakiś cud – wspominała kobieta.
Problemy zdrowotne ma również jej syn, 10-letni Daniel, który choruje na depresje. Pogrążony w rozpaczy chłopak jest dodatkowo odrzucany przez rówieśników, bo nie ma nawet łazienki w domu. Na pomoc pani Ani i jej dzieciom ruszyła ekipa programu "Nasz nowy dom". Pod wodzą Przemka Oślaka i architektki Marty Kołdej dokonali prawdziwego cudu. Rozpadające się ściany pokryły jasne, ożywcze barwy, wygospodarowali przytulny kącik dla każdego, znalazło się nawet miejsce dla ukochanych przez dzieci zwierzaków. Na koniec programu, największą nagrodą za trud ich pracy była chyba radość nie do opisania, jak zapanowała w rodzinie pani Ani. W takim domu, w takich wnętrzach, można nie tylko bezpiecznie, ale i wreszcie normalnie żyć.