W swoim nowszym felietonie opublikowanym w o2.pl, Karolina Korwin Piotrowska skomentowała kompromis, jaki Ministerstwo Obrony Narodowej zawarło z powstańcami. W jego konsekwencji, odczytywany dotychczas podczas obchodów rocznicy powstania warszawskiego apel poległych, został zamieniony na apel pamięci. Listę bohaterów walczących na ulicach Warszawy w 1944 roku, poszerzono o nazwiska osób zasłużonych dla pamięci o tym wydarzeniu, w tym Lecha Kaczyńskiego.
Karolina Korwin Piotrowska uważa, że inicjatywa MON była haniebna, a poczynione w jej drodze ustalenia, trudno nazwać kompromisem:
Ministrowi Obrony Narodowej udało się dzisiaj to, co nie udało się ani komunie, ani 25 latom wolnej Polski. Upokorzył i podzielił organizacje powstańcze. Bo do tego, że całą winę za zamieszanie z apelem poległych zrzuci na media, zdążyliśmy się przyzwyczaić.
Dziennikarka uważa, że zachowanie Antoniego Macierewicza wobec kombatantów jest przejawem braku szacunku dla prawdziwych bohaterów:
Zastanawiam się, czemu to miało służyć. To ściąganie w upał, w duszną pogodę, starych, schorowanych i zmęczonych ludzi do siebie, na jakąś poddańczą cesarską audiencję, na której chciano z nimi negocjować coś, czego negocjować nigdy wcześniej nikt się nie ośmielił. Zastanawiam się, co mają w głowie ci, którzy wpadli na ten pomysł, by do apelu poległych, którego formę ustalili ci, których dotyczy, czyli Powstańcy, wciskać na siłę, kolanem tych, którzy zginęli, lecąc na delegację rządową w lotniczej katastrofie.
Zdaniem Korwin Piotrowskiej, zamiana apelu poległych, na apel pamięci oraz poszerzenie listy osób wyczytywanych podczas obchodów to niszczenie tradycji powstańczej:
Powstańcy ugięli się, będą nowe nazwiska wyczytane w apelu poległych. Wcale nie tych, którzy zginęli na ulicach powstańczej Warszawy, ale tych, którzy są podobno zasłużeni dla pamięci Powstania. Pierwszy krok do rozbicia i sprostytuowania wspaniałej wieloletniej tradycji powstańczej został właśnie zrobiony.
Na koniec dziennikarka kieruje osobisty apel do Antoniego Macierewicza:
Właśnie nam, rodzinom powstańców, zabrano ten dzień dla codziennych politycznych interesów i rozgrywek. Niech pan, panie ministrze, pamięta, że ja, pan, my wszyscy kiedyś odejdziemy z tego świata za tęczowy most. O nas ludzie zapomną. Pamięć Powstania jednak mimo działalności politycznych zapaleńców zostanie na wieki, choćby wciskał pan ze swoimi ludźmi coraz to nowe nazwiska nowych zasłużonych. Za rok kto to będzie? Jacyś kolejni ulubieńcy? Jakieś typy, żeby naszykować się już dzisiaj? My odejdziemy. Pamięć o Nich zostanie. To jedyna pozytywna rzecz w tym żenującym nie z woli Powstańców zamieszaniu.