Mateusz Gessler, który został jurorem nowego show TVN "MasterChef Junior" w wywiadzie udzielonym magazynowi "Viva!" opowiada o swoich trudnych relacjach z ojcem, Adamem Gesslerem, z którym stracił kontakt w dzieciństwie:

Reklama

Był stan wojenny. Miałem wtedy rok. Nie zapamiętałem Adama. Nie miałem z nim kontaktu.

Zapytany o to, czy czuł się odrzucony przez ojca, odparł:

Nie chcę tego roztrząsać, analizować. Powiem tylko tyle, że osobiście bym czegoś takiego swojemu synowi nie zrobił. Może było mi trudno, jak sam byłem dzieckiem, ale teraz to już nie ma dla mnie żadnego znaczenia. Ja z moim synem jestem cały czas, bawię się z nim, czytamy, gramy na komputerze. Jestem po prostu ojcem na co dzień, a nie od święta.

Po latach obaj panowie próbowali odnowić relację, jednak skończyło się to awanturą:

Wykazałem dużo dobrej woli, bo kiedy w 2002 roku wróciłem do Polski, przez jakiś czas razem pracowaliśmy. Rozstaliśmy się burzliwie i od tej pory się nie widujemy. Byłem naiwny i płacę za to do dzisiaj. Ale staram się pokonywać demony przeszłości, nie dopuszczać do tego, żeby utrudniały mi życie. Domyślam się, że to, co się stało, nie było bezcelowe. Wiem jednak, że ja też nie byłem łatwym dzieckiem – charakterny, wybuchowy. I mam bujną wyobraźnię.

Mateusz Gessler, mimo braku kontaktów z ojcem, miał szczęśliwe dzieciństwo. Zadbała o to jego mama oraz jej drugi mąż, Patrice:

Moja mama jest cudowną osoba, bez niej pewnie nie byłbym w tym miejscu, w jakim się znajduję teraz. To ona nauczyła mnie, jak postępować z ludźmi, jak myśleć pozytywnie. Dzięki niej i Patrice’owi miałem bardzo szczęśliwe dzieciństwo, chociaż mama, wyjeżdżając do Francji, zaczynała od zera. Nie znała języka, w Polsce była kimś, w Paryżu anonimem. Ale poradziła sobie, jest silna i ma jasny kodeks wartości, którym i ja się kieruję.