Anna Sobańda: Ostatnio stanęła pani w obronie prawicowej dziennikarki, która przeprowadziła wywiad z Pawłem Kukizem. Nie boi się pani, że zostanie przez to przypisana do prawicowo-konserwatywnej opcji?
Karolina Korwin Piotrowska: Faktycznie tak się zadziało. Od razu po tym tekście dostałam na Facebooku wiadomości od moich znajomych, którzy pytali, czy przypadkiem nie zwariowałam. Tymczasem dla mnie po prostu zdarzył się skandal i nie chodzi mi o to, co Kukiz powiedział po tym, jak wyszedł ze studia. Specjalnie obejrzałam ten wywiad i jak zobaczyłam te jego spocone pachy wywalone na tę dziewczynę, pomyślałam, że to strasznie chamskie. Gdyby na miejscu tej dziennikarki siedział jakiś facet, to pewnie dał by mu w zęby albo kazał się ogarnąć. Ona zaś była grzeczna, kulturalna, bardzo rzeczowa i merytoryczna. Po prostu wykonywała swoją pracę. Ja rozumiem, że Paweł Kukiz jest przyzwyczajony do tego, że w polskim show biznesie zadaje się pytania pod tytułem „jak pan to robi, że pan jest taki fantastyczny?”. Ja rozumiem, że on jest przyzwyczajony do tego, że dziennikarki z nim flirtują podczas wywiadów. Ona zaś z nim nie flirtowała, chciała się po prostu czegoś konkretnego dowiedzieć, a on potraktował ją bardzo nieładnie, po chamsku i wulgarnie. Skandaliczne było to, że feministki, które tak łatwo podnoszą krzyk o prawa kobiet, nie ujęły się za nią tylko dlatego, że ona jest prawicowa. A prawica, jak wiadomo może mieć problem z feministkami, tymczasem nie powinno się pozwalać, żeby takie rzeczy się działy. Przecież ona została upokorzona na oczach ludzi. To, co się stało na wizji, jest skandalem, bardzo wiele mówiącym o mediach i o samym Kukizie, o tym jakim on jest po prostu burakiem.
Dla mnie niesamowite było też to, że w mediach zaczęto tej dziewczynie wyciągać jej życie prywatne. Zamiast jej bronić przed tym chamstwem, które ją spotkało, wylano na nią jakiś brukowy szlam.
Czyli uściślijmy: fakt, iż stanęła pani w obronie prawicowej dziennikarki, nie oznacza, że stała się pani prawicową konserwatystką.
Nie, nie stałam się. Po prostu jako kobieta poczułam solidarność z inną kobietą, którą poniżono publicznie w mediach i nikt z tym nic nie zrobił, chociaż podobno są grupy, które walczą o prawa kobiet. To jest właśnie bieda feminizm. Ja się pytam, gdzie jest ta Kazia Szczuka i te wszystkie feministki, które głośno krzyczą o prawach kobiet? To jest właśnie wyzwanie, czyli bronić prawicową dziennikarkę przed zakusami jakiegoś chama, który po prostu nie potrafi się zachować.
Czy pani zdaniem Paweł Kukiz zaszkodził sobie tą akcją?
Ja się nie znam na polityce, ja jestem tylko wyborcą. W I turze wyborów to był rock and roll, czyli koleś w skórze i wyciągniętym t-shircie, który rozwalił system. Potem niestety zjadła go jego własna pycha. On w ogóle nie jest politykiem, on jest wiecownikiem. Lepiej niech pisze te swoje piosenki.
Niestety sądzę jednak, że on także jako muzyk dużo stracił. Traci swoich fanów, nawet tych, którzy od lat słuchali Piersi. Teraz okaże, że on będzie musiał odbudowywać swoją pozycję jako artysta i to zaufanie, które ludzie do niego mieli.
A jak ocenia pani ostatnią zawodową decyzję Jarosława Kuźniara? Mówi się bowiem, że przejście z TVN24 do śniadaniowego „Dzień Dobry TVN” to raczej degradacja niż zawodowy awans.
Ja się z tym nie zgadzam. W „Dzień Dobry TVN” będzie go oglądało dużo więcej ludzi niż w TVN24. Siła rażenia tego programu jest ogromna - ja to wiem, odkąd prowadzę tam przegląd prasy. To jest w tej chwili pierwsza linia frontu medialnego. To są pasma telewizyjne, które zarabiają bardzo ciężkie pieniądze, tam jest wierny widz, o którego się walczy, i widownia znacznie większa niż w TVN24. Ogromne wyzwanie i zawodowy rozwój.
Pytanie tylko, jak Jarosław Kuźniar poradzi sobie z przejściem z tematów czysto politycznych na rozmowy o dietach, gotowaniu, celebrytach itd.
Ja myślę, że on i tak był za mało polityczny na TVN24, zbyt mocno lifestylowy jak na tę stację. Ze swoim luzem i dobrotliwym podejściem do ludzi będzie wiedział, jak się zachować w takiej śniadaniowej telewizji.
Ja też jestem ciekawa, co się z nim zadzieje, kiedy on się w końcu wyśpi. Mając dyżury co drugi tydzień, po raz pierwszy od 9 lat będzie mógł w końcu się wyspać. Ja nie wiem, jak jego organizm na to zareaguje (śmiech). Ja jednak Jarka bardzo lubię, uważam, że to jest świetny dziennikarz i to jest dla niego dobry strzał zawodowy.
Zatem będziemy z ciekawością obserwować, jak poradzi sobie w roli prezentera „Dzień Dobry TVN”. A pozostając w temacie roszad zawodowych, wyjaśnijmy jak wygląda kwestia pani współpracy z programem „Na językach”.
Zostaję w tym programie, ponieważ nie będzie on już dłużej nagrywany w redakcji „Faktu” i logo, które mnie od dłuższego czasu uwierało, a czego kulminacją była okładka z ranną dziewczynką, nie będzie dłużej wiązane z tym programem. Myślę, że wszyscy odetchnęli z ulgą, bo to jednak nie było wygodne i miłe. Mnie to uwierało w dwójnasób, bo robiąc „Magiel towarzyski”, wytykałam tabloidom to, co robią z życia ludzi, a potem szłam do redakcji „Faktu” nagrywać program. To nie było fajne, więc cieszę się, że tak się stało.
Zapytam jeszcze zatem o ostatnie ataki, z jakimi spotkała się pani ze strony kolegów ze świata mediów, czyli Kuby Wojewódzkiego i Oliviera Janiaka. Nie dziwią pani takie reakcje osób, które same o sobie mówią, że mają dystans do siebie i swojej pracy?
To pokazuje właśnie, jaki oni tak naprawdę mają dystans. Tak jak napisałam w mojej książce, celebryta nie wie nawet, jak znaleźć w Google to słowo. Oni uwielbiają opowiadać, jaki to mają dystans, ale im gwiazda więcej o tym mówi, tym szybciej powinieneś dzwonić po prawników i się ubezpieczać, bo za chwilę odwali ci taki numer, że nie wstaniesz.
W przypadku Kuby Wojewódzkiego musiała pani poruszyć jakąś wrażliwą strunę, bo jego reakcja była bardzo ostra.
Ta reakcja to temat dla psychiatry. Ja nie jestem psychiatrą. Michał Piróg, po którym Wojewódzki kiedyś ostro jechał, twierdzi, że on zawsze znajduje sobie osobę, która daje mu rozgłos. Bo proszę zauważyć, czy on ma w mediach jakieś inne newsy, poza stopami swojej narzeczonej na Instagramie? On funkcjonuje w mediach w oparciu o to, że jedzie po innych ludziach, choć sam zarzuca innym, że tak robią. Funkcjonował na newsach o Pirógu, nazywał go gejem homofobem faszystą, ziszczonym snem prawicy. Teraz wali we mnie, używając ostrych słów. Na tej konferencji każdy dziennikarz pyta mnie o Wojewódzkiego, więc udało mu się, osiągnął swój cel. Byłam trzy razy zapraszana do jego programu i trzy razy odmówiłam. Mówiłam panu, który do mnie dzwonił, żeby sobie dał spokój, bo ja nie tracę czasu na takie rzeczy.
Zarówno Kuba, jak i Olivier Janiak zaatakowali panią na Facebooku. A czy zdarza się, że jakaś gwiazda wyraża swoje pretensje osobiście? Dzwoni albo przy jakiejś okazji mówi pani prosto w oczy, o co ma żal?
Nie, ponieważ oni się boją. Ja chciałam zaprosić Oliviera Janiaka do swojego programu po tym, co o mnie napisał na Facebooku. On mi zarzucił, że kłamię, więc poprosiłam jednego z najlepszych polskich prawników, żeby zrobił mi analizę tych zarzutów. Chciałam się z nim skonfrontować, ale oczywiście odmówił. Oni się boją stanąć ze mną oko w oko. Kuba Wojewódzki, kiedy zobaczył mnie na urodzinach Edwarda Miszczaka, wykonał zwrot o 180 stopni i uciekł. Aż się stojący obok Filip Chajzer zaczął śmiać. Tak więc oni się boją, to są straszne tchórze. Boją się merytorycznych argumentów, bo atakują mnie personalnie. Ja też mogłabym zaatakować ich personalnie, może nawet brzydziej niż oni mnie, ale nie zrobię tego, bo nie chcę się zniżać do takiego poziomu.
Czyli taka konfrontacja oko w oko z obrażoną gwiazdą nigdy się pani nie zdarzyła?
Nie. No może raz, parę lat temu, zadzwoniła do mnie Justyna Steczkowska po tym, co w „Maglu towarzyskim” powiedział na jej temat Tomek Kin. Myśmy się potem spotkały i ona uświadomiła mi, jak zarabiają w Polsce muzycy. Justyna w ogóle jest taką osobą, która co jakiś czas dzwoni do mnie i mówi: „Masz telefon do tego i tego? Bo on napisał, że ja nie sprzedaję koncertów. To ja go zaproszę na mój koncert. Zdobędę mu wejściówkę, bo bilety dawno się wyprzedały”. Ona walczy o siebie i to mnie w niej ujmuje.
Pozostali wolą atakować za plecami?
Oczywiście, a najlepiej na Facebooku, bo wiedzą, że dostaną lajki, że będą się sypały newsy na pudelku, a przecież tylko o to w tym chodzi.
Dostaje pani jakieś sygnały wsparcia w takich sytuacjach?
Po tym, co o mnie powiedział Kuba Wojewódzki, od najfajniejszych babek w tej stacji i nie tylko dostałam takie smsy, że śmiałam się, że chyba kiedyś je wydam w formie książki. Dostałam też wiele pozytywnych smsów od bardzo fajnych facetów z show biznesu. Sama byłam zaskoczona skalą tego wsparcia. Mój telefon normalnie się grzał od cudownych wiadomości. To było super, bo poczułam taką prawdziwą solidarność kobiecą.
Premiera kolejnych odcinków "Magla towarzyskiego" w każdą niedzielę o godzinie 22.15 w TVN Style.