14 lipca na moście Dębnickim w Krakowie doszło do tragicznego wypadku, w którym życie straciło czterech młodych mężczyzn, w tym syn Sylwii Peretti. Jak wykazała autopsja, 24-latek był pod wpływem alkoholu. Po trzech miesiącach od druzgocącego zajścia gwiazda "Królowych życia" przerwała milczenie i opublikowała na Instagramie wpis poświęcony przedwcześnie zmarłemu Patrykowi.

Reklama

Pogrążona w żałobie celebrytka w pierwszym od śmierci syna wywiadzie, którego udzieliła magazynowi "Viva!", szczerze opowiedziała, co się z nią teraz dzieje. 42-latka nie ukrywa, że odejście Patryku bardzo ja zmieniło.



Reklama

Sylvia Peretti: Czas nie leczy ran

Śmierć mojego syna Patryka wydarzyła się po nic i nie widzę w niej żadnego sensu - powiedziała Sylwia Peretti. Nie będę na siłę tłumaczyć sobie, że potrzebuję czasu, że czas wyleczy moje rany, że gdzieś w tle doświadczenia, jakim jest strata dziecka, ukryta jest wielka życiowa lekcja. Tam nie ma nic poza bólem – tłumaczyła magazynowi "Viva!".

Sylvia Peretti: Dla mnie cała czwórka zawiniła tragedii

Sylvia Peretti mówi, że nadal nie potrafi zrozumieć, co tak wydarzyło się w dniu wypadku. Odniosła się do tego, w jakim stanie Patryk zamienił się z trzeźwym kolegą na miejscu kierowcy zaledwie 1300 metrów od miejsca docelowego.

Dla mnie cała czwórka zawiniła tragedii, którą dziś przeżywam ja oraz wszystkie rodziny zmarłych. Oni zapłacili największą cenę, którą człowiek płaci za kardynalne błędy, kierowane nieodpowiedzialnością, a my, ich najbliżsi, żyjemy z pokłosiem feralnej nocy, z całym bólem, z poczuciem straty, z wyrwą, która pojawiła się w naszych życiach– powiedziała Sylwia Peretti.

Stałam się żywym celem gazet, portali, ale przede wszystkim ludzi. Stałam się ofiarą, która znosi to, że z jej syna robią mordercę - dodała celebrytka.