W swoim wpisie internetowym Martyna Wojciechowska wspomniała, że liczba Polek, które straciły życie z powodu skutków decyzji Trybunału Konstytucyjnego z 2020 roku, jest już zbyt wysoka.

Lekarze nie podejmują działań, bo czekają na to, że serce płodu przestanie bić, a sepsa postępuje wyjątkowo szybko - tłumaczyła Wojciechowska.

Reklama

Na dowód przytoczyła historię jednej z ofiar.

Martyna Wojciechowska przypomniała historię jednej z pacjentek

Zatrzymaj się. Co widzisz? To Marta Sowińska z synkiem Wiktorem. Oboje nie żyją. KOSZT LUDZKI ZAOSTRZONEJ USTAWY ANTYABORCYJNEJ W POLSCE- zaczęła swój post Wojciechowska.

Reklama

Przez pięć lat Marta Sowińska próbowała zajść w ciążę ze swoim mężem. W tym czasie poroniła dwa razy. Jednak 31 grudnia 2021 roku dowiedziała się, że ponownie jest w ciąży. W 20. tygodniu ciąży, jak opisuje Anna Pamuła w swoim reportażu dla "Time", doznała skurczów i musiała trafić do szpitala. Następnego dnia jej temperatura znacząco wzrosła. Lekarze zastosowali leczenie, włączyli między innymi paracetamol i antybiotyk. Niestety, w pierwszej nocy zaczęła krwawić z dróg rodnych, a serce płodu przestało bić. Mimo to nie usunięto płodu z organizmu matki, a Marta została przetransportowana na salę porodową.

Martwy chłopiec urodził się niedługo po piątej nad ranem. Marta Sowińska natomiast zapadła w śpiączkę i jeszcze tego samego dnia zmarła. Lekarze powiedzieli dziennikarce, że "pacjentka całym sercem chciała uratować ciążę i nawet po tym, jak dowiedziała się, że serce płodu nie bije, nie wyraziła zgody na proponowane działanie medyczne (wywołanie poronienia)".

Takie wyjaśnienie zupełnie nie przekonało męża zmarłej Marty Sowińskiej.

Chciała mieć dziecko, ale nie chciała dla niego umierać. Na początku się nie zgodziła, ale po 40 min powiedziała "OK". Gdyby 12 godzin wcześniej wyjaśnili nam, że życie Marty jest w niebezpieczeństwie, a ciąża musi zostać przerwana, aby ją uratować, żadne z nas by się nad tym nie zastanawiało. Aborcja nie była dla nas tematem tabu. Zaufaliśmy im. Kim ja jestem, żeby sprawdzać każdy krok lekarza? - powiedział mąż zmarłej.

Martyna Wojciechowska apeluje po wyborach

Reklama

W związku z tym Martyna Wojciechowska wyraziła jasne przekonanie, że pilnie potrzebna jest nowelizacja prawa dotyczącego aborcji.

Zbyt wiele kobiet w Polsce straciło życie, bo zadziałał tzw. "efekt mrożący" po skandalicznym wyroku Trybunału Konstytucyjnego i zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej. Lekarze nie podejmują działań, bo czekają na to, że serce płodu przestanie bić, a sepsa postępuje wyjątkowo szybko. Kiedy opisane w artykule kobiety miały wzrost temperatury, drgawki i jeszcze można było próbować je uratować - były przykrywane kocami i podawano im środki na uspokojenie.

Dzisiaj szczególnie, tuż po wyborach parlamentarnych mam nadzieję, że zmiany w tym zakresie pojawią się w Polsce jak najszybciej. Wierzę, że lekarze przestaną się bać leczyć- napisała dziennikarka.

Pod postem dziennikarki pojawiło się mnóstwo komentarzy internautów, którzy podzielają jej zdanie w tej kwestii.

Mam nadzieję, że tym zajmą się w pierwszej kolejności, bo w strachu o swoje życie wiele kobiet nie decyduje się na dziecko. Czas to zmienić; Lekarz nie powinien kierować się polityką, tylko przysięgą Hipokratesa;Dziękuję, że o tym piszesz.