Okazuje się, że w czasach PRL-u i w miejscach, gdzie balowały nasze rodzime gwiazdy, jak pisze Krystyna Gucewicz w swojej książce "Wakacje gwiazd w PRL", wakacyjne debiutantki nie miały łatwo.

Chłopcy z tzw. towarzystwa z lubością się nad nimi pastwili. Nazywali je często "towarzyskimi naiwkami" lub z wileńska "łazankami", bo chodziły przede wszystkim za chłopakami z dobrych domów.

Tomek Lengren, czyli syn Zbigniewa Lengrena, który stworzył w „Przekroju” słynnego profesora Filutka, miał swój obrosły legendą patent na weryfikację tych panienek. Podrywając je, pytał: „Napoleona piłaś?”. „Piłam” – odpowiadała naiwna. Potem zadawał kolejne pytanie: „A trabanta piłaś?”. Gdy ta ponownie potakiwała, uznawał, że trzeba uciekać, bo ta znajomość będzie klęską. Warto przy tym wyjaśnić młodszym pokoleniom, że koniak Napoleon, Camus, czy nawet butelka armagnaca nie występowały ot tak na półkach, można je było dostać jedynie spod lady i tylko w Delikatesach na Hożej w Warszawie. Wygadane, świadome żartów podrywaczy dziewczyny potrafiły się im odgryźć i na stwierdzenie, że ładnie wyglądają, odparować: „Nie mam wyjścia. Muszę z tym żyć” - opowiada Gucewicz.

Reklama
Reklama

Gdzie lubiły wyjeżdżać rodzime gwiazdy epoki PRL?

Jednym z kierunków, który pokochała chociażby Stefania Grodzieńska, było Zakopane. Zakopane zaraz po wojnie stało się tyglem twórczym. Bywali tam wszyscy, którzy lubili wyżywać się artystycznie. Otwierali tam swoje pracownie i rzeźbili. A Grodzieńska często opowiadała anegdotę związaną z jej wyjazdami do stolicy Tatr – wspomina Gucewicz.

Wakacje gwiazd w PRL / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Okazuje się, że ta znakomita aktorka estradowa i teatralna miała ogromny lęk wysokości. Wszystko, co istniało powyżej Gubałówki, było dla niej niedostępne. Nawet w swoim warszawskim mieszkaniu na czwartym piętrze nie wychodziła na balkon – opowiada Gucewicz.

W 1947 pani Stefania zaprzyjaźniła się z z grupą alpinistów, z którymi często bywała w schronisku nad Morskim Okiem. Zawsze wędrowała szosą, nie przez góry, a gdy oni szli się wspinać, ona spędzała godziny w samotności nad stawem. Mimo, że ją namawiali, zawsze odpowiadała, że nie ma mowy, bo jak tylko patrzy na te ich linki, haki, to już jest jej niedobrze – opowiada Gucewicz.

Któregoś dnia w schronisku Grodzieńska i jej ekipa poznała ładną szatynkę. Dziewczyna od razu dała się zabrać w góry, mimo,że chichotała, że robi to pierwszy raz. Gdy ekipa wróciła z gór, wszyscy byli zachwyceni jej umiejętnościami.

Ta panienka zwracając się do Grodzieńskiej powiedziała: „Nie wyobrażasz sobie, jak tam jest niebezpiecznie, można się zabić! Ale wierz mi, że warto spróbować. Ach prawda, ty się boisz”. Tego było już za wiele. Stefania wbrew swojej fobii, na złość światu i chichoczącej szatynce, poszła w te góry. Od tamtej pory taternictwo stało się jej wielką pasją, a lęk wysokości nagle zniknął - opowiada Gucewicz.

Hanka Bielicka kochała Rabkę, a gdzie jeździła Maria Koterbska?

Celebrytów rodem z PRL-u nie brakowało także w uzdrowiskach. Jarosław Iwaszkiewicz pokochał Rabkę i to właśnie tam stworzył fragmenty "Sławy i chwały", z kolei Hanka Bielicka uwielbiała Ciechocinek. To właśnie w tej miejscowości regularnie zażywała kuracji. Gdy ktoś schylał się, by pocałować ją w rękę, mówiła: „Proszę mnie nie całować. To mnie postarza”.

Inna wielka gwiazda polskiej sceny muzycznej, czyli Maria Koterbska, kochała Szczawnicę, którą potem zamieniła na Ustroń.

Bułgaria, czyli Lazurowe Wybrzeże epoki PRL

Marzeniem niejednego Polaka w tamtych czasach były wakacje za granicą. Takim miejscem nazywanym socrealistycznym Lazurowym Wybrzeżem była Bułgaria. Był to kierunek dozwolony, aczkolwiek nie taki prosty do zrealizowania i wcale nie tani. Mawiało się, że w Morzu Czarnym pływają głównie pieniądze z Marszałkowskiej, bo jeździli tam zarówno prywaciarze, jak i artyści. Bawił się tam przednio Jerzy Gruza, a Agnieszka Osiecka z Jerzym Iwaszkiewiczem udawali kogoś, kim nie są i przez cały pobyt rozmawiali po francusku. „Rodowitych” Francuzów traktowano nad Morzem Czarnym o wiele uprzejmiej. Takowe zabawy były tam zresztą na porządku dziennym. Szczytem marzeń była też Jugosławia, a w niej Dubrownik i Hvar. Bywali tam Dygatowie, czyli Kalina Jędrusik oraz Stanisław Dygat, czy pisarz Marian Brandys– wylicza Gucewicz.

Morze Bałtyckie / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Jeśli jednak nie dało się wybrać na zagraniczne wczasy, równie ciekawie można było spędzić letnie miesiąca nad Bałtykiem. Nie było chyba miejscowości, w której nie wczasowały gwiazdy. W Sopocie można było spotkać Agnieszkę Osiecką, Kalinę Jędrusik czy Zbigniew Cybulskiego. On i Osiecka często bywali także na Kaszubach a dokładnie w miejscowości Chmielno. To właśnie tam aktor znany m.in. z filmu "Popiół i diament" postanowił pobrać się z Elżbietą Chwalibóg. Wybranka jego serca była młodszą siostrą aktorki Marii Chwalibóg, drugiej żony Andrzeja Kopiczyńskiego. Panowie zostali szwagrami, a kolejna anegdota mówi, że to właśnie serialowy „Czterdziestolatek” ofiarował młodej parze w prezencie żywe prosię. Żarty w tych kręgach były na porządku dziennym - wyjaśnia Gucewicz.

"Tam nad tą wydmą, tylko nie odwracaj się, siedzi jakiś zboczeniec"

Dziś kurortem kojarzonym z celebrytami są przede wszystkim Międzyzdroje, bo to właśnie tam odbywa się co roku festiwal gwiazd. Tymczasem w epoce PRL tytuł ten należał do Juraty, uchodzącej również za lekko snobistyczną miejscowość. Regularnie, choć jak się okazuje niezbyt chętnie jeździł tam Gustaw Holoubek. Aktor nie przepadał za plażowaniem, ale nie stronił od tego ze względu na żonę, czyli Magdalenę Zawadzką.

Kalina Jędrusik / Narodowe Archiwum Cyfrowe

"Któregoś razu Gustaw usiadł sobie w krzakach tuż nad plażą, z książką i próbował ją czytać w tym – jak to określił – „nieprzyjaznym dla człowieka środowisku”. „I nagle słyszę, jak jakaś kobieta mówi do nie mniej grubej sąsiadki: – Nie puszczaj tam dzieci. Tam nad tą wydmą, tylko nie odwracaj się, siedzi jakiś zboczeniec. Nie na plaży, ale w tych krzakach. Mówię ci, zboczeniec…” - tę anegdotę opowiadał po latach Jerzy Woy-Wojciechowski w książce „Q Pamięci”.

Zbigniew Wodecki wylansował hit "Chałupy welcome to" / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Chałupy znane są głównie dzięki piosence Zbigniewa Wodeckiego jako miejsce, w którym "można spotkać golasa". Tymczasem podczas wakacji w PRL można było natknąć się tam na samą Kalinę Jędrusik. To była zresztą "osada artystów". Barbara Krafftówna wspominała, że wszyscy mieszkali właśnie w chałupach miejscowych gospodarzy a rano biegli do sklepu po jedzenie. To właśnie z kolejki do takiego przybytku wzięła się słynna anegdota o aktorce i jej kąpielach w szampanie. Jędrusik wparowała do sklepu spożywczego w szpilkach i rozchylonym szlafroku i przesuwając się z wdziękiem na przód kolejki, poprosiła o kilka butelek szampana. Słysząc za sobą szmerek, odwróciła się i powiedziała: „No, przecież w czymś się wykąpać muszę” - zdradza Gucewicz.

Z aktorek bywały za mojej pamięci w Chałupach jeszcze Zofia Mrozowska, Hanna Skarżanka z córką Ewą, Alfreda Sarnawska z córką Magdą, Ewa Wiśniewska i jej młodsza siostra, wówczas jeszcze licealistka, Małgorzata Niemirska. (…) W Chałupach bywał Tadeusz Konwicki (z nieżyjącą już, niestety, żoną Danusią i córkami), dwaj profesorowie ASP, wybitni twórcy plakatu: Józef Mroszczak i Henryk Tomaszewski – ten ostatni z żoną Teresą Pągowską, znaną malarką, Jerzy Markuszewski z żoną, scenografką Zofią Góralczyk, matematyk profesor Golde z żoną Hanną, pięknością o urodzie madonny, ówczesna seksbomba Krystyna Cierniak z mężem Kubą Morgensternem, Teresa Trzaskowska, żona wybitnego pianisty jazzowego i kompozytora, Erwin Axer z synami, Olga Axerowa (żona drugiego z braci Axerów), Andrzej Żuławski. Rozmieszczeniem poszczególnych rodzin we wsi zajmowała się Zosia Łapicka. Już w maju obdzwaniała wszystkich znajomych i pytała o plany, a potem każdego z osobna informowała, w której chałupie zamieszka. Mówiło się, że jest burmistrzem Chałup - wspominała w książce Agnieszki Gołas-Ners "Na Gołasa" wyprawy do tej miejscowości Elżbieta Szczepańska-Lange, ówczesna żona Wiesława Gołasa.

"Piaski, laski i karaski", czyli Mazury

Kto odkrył Chałupy jako miejscowość idealną do wypoczynku dla artystycznej bohemy? Jedni uważają, że Stefan Jaracz, inni, że Kolumbem tego miejsca była Aleksandra Śląska. Jednym ze stałych bywalców tego miejsca był również Tadeusz Konwicki, który wprowadził ten nadmorski skrawek do literatury - mówi Gucewicz.

Z morzem i Agnieszką Osiecką związana jest jeszcze jedna zabawna anegdota. Poetka o 5 rano po sporej dawce wina położyła się na piasku i zrobiła "orła". Spacerująca brzegiem para starszych ludzi, który pewnie obudzili się bladym świtem, by nie zyskać jak najwięcej dnia, skomentowała szaleństwa Osieckiej: "Zobacz, jaka wartościowa młodzież, o świcie już się gimnastykuje" - opowiada Gucewicz.

Mazury w czasach PRL / Narodowe Archiwum Cyfrowe

Osiecka, podobnie jak inne gwiazdy, już w latach 50. zaczęła bywać także na Mazurach. O tej letniej lokalizacji mówiło się, że to miejsce, gdzie są "piaski, laski i karaski". Osiecka, choć nie była jedyną, która przyjeżdżała tam odpoczywać, uchodziła za ogromną atrakcję tego miejsca, gdy tylko się tam pojawiła.

Urodziwa, kochali się w niej wszyscy, a ona pływała swoją słynną motorówką, którą nazwała „Mister Paganini”, i fotografowała nałogowo, bo fascynowało ją „rzewne światło mazurskie” i krowy. Napisała tam mnóstwo piosenek - mówi Gucewicz. Jej koleżanka po fachu, czyli Olga Lipińska, chciała podobno reżyserować faunę i florę, składała też petycje u samego sołtysa w sprawie uciszenia kogutów, które zakłócają sen, bo pieją zbyt wcześnie rano.

Krysia Sienkiewicz samemu Bruno Coquatrixowi, który był bogiem estradowego Paryża i proponował jej międzynarodową karierę, w drodze nad Jezioro Nidzkie wysłała z dworca telegram: „Wolę Krzyże niż Paryże” - kwituje Gucewicz.