Od kilku dni media piszą o śmierci 33-letniej kobiety, która była w piątym miesiącu ciąży. Kobieta trafiła do szpitala w Nowym Targu z powodu odpłynięcia wód płodowych. Zmarła trzy dni później w wyniku wstrząsu septycznego. Zdaniem rodziny pani Doroty można ją było uratować, ale lekarze mieli czekać na obumarcie płodu.
Tak jak Magda Mołek, tak teraz Martyna Wojciechowska zabrała głos w tej sprawie. Na swoim Instagramie zamieściła zdjęcie, na którym jest w ciąży. Podróżniczka i dziennikarka w 2020 roku, zanim zapadł wyrok zakazujący tzw. aborcji eugenicznej, wyznała w rozmowie z magazynem "Wysokie Obcasy", że poroniła ciążę. Teraz przypomniała o tym w swoim wpisie.
Wiele lat temu... decyzja lekarza ginekologa uratowała mi życie. Nie wahał się ani chwili. Przeżyłam. Wiele lat później zostałam szczęśliwą mamą Marysi, choć przez długi czas myślałam, że już nie będzie mi to dane. Znam wielu wspaniałych lekarzy ginekologów, położników, którzy każdego dnia mają odwagę podejmować trudne decyzje, bo dla nich najważniejsze jest przede wszystkim zdrowie i życie pacjentek. Tak było w moim przypadku - napisała.
Stwierdziła, że prawo musi się zmienić.
Ale wiem też, że to czego dziś nam bardzo potrzeba, to zmiana prawa i rozdzielenie zawodowego profesjonalizmu od klauzuli sumienia. Zdrowie i bezpieczeństwo pacjenta/pacjentki zawsze powinno być priorytetem. Kobiety nie mogą umierać w szpitalnych salach w sytuacji, kiedy możliwe jest leczenie. Dorota, 33 lata, R.I.P. - napisała.