W niedzielę Krzysztof Skiba opublikował w sieci post zatytułowany "Wielkie ucieczki".
Opisał w nim proces wynajmowania celebrytów na firmowe imprezy. Skiba napisał, że organizatorzy podobnych eventów z reguły decydują się na zatrudnianie znanych osób w nadziei na to, iż będzie im dane bliżej poznać daną gwiazdę, czy zrobić sobie z nią pamiątkowe zdjęcie.
Stwierdził, że wielu oczekuje, że po zaplanowanym występie celebryta zasiądzie do stołu z resztą gości i będzie zabawiał ich rozmową. Niestety nie zawsze tak jest.
Organizatorzy imprez firmowych są przekonani, że płacąc spore pieniądze za wynajęcie gwiazdy, wynajmują wybraną osobę niejako w całości. Zwykle planują, że gwiazda po występie siądzie z nimi przy stole, napije się, zje wspólnie kolacje, pozwoli sobie zrobić zdjęcie, a kto wie - pewnie zabawi też wesołymi anegdotami. (...) Jakie jest potem jego zdziwienie [prezesa - przyp. red.], gdy wynajęty za kilkanaście tysięcy lub więcej, gwiazdor zwiewa z imprezy kilka sekund po odwaleniu swojego kontraktowego show. Następuje konsternacja, zdziwienie, a czasem nawet irytacja i oburzenie - napisał.
(...) Organizatorzy tych imprez, nawet gdy są uprzejmie powiadamiani, że nie ma szans na integrację i wspólne poklepywanie się po plecach, liczą naiwnie, że artysta ulegnie pokusie wspólnej kolacji i się ze wszystkimi miło "zaprzyjaźni". Gdy okazuje się, że nic z tego, jest rozpacz, zdziwienie i pretensje - kontynuował.
Nie omieszkał wymienić nazwisk artystów, którzy opuszczają imprezę, tuż po wypełnieniu swoich obowiązków.
(...) Uciekinierzy: Maciej Stuhr, Marcin Prokop, Piotr Bałtroczyk, Andrzej Grabowski, Cezary Pazura. Młody Stuhr i Prokop są mistrzami ucieczek. Zwiewają do domu w kilka sekund po występie i mają w tym wielką wprawę. Bałtroczyk uwielbia whisky, ale nie ma szans, by chlać z nim na imprezie firmowej. Grabowski pije czystą wódkę, ale zwykle sam ze sobą. Zwiewa z imprezy, by samemu wypić w pokoju hotelowym i wówczas czuje się najlepiej. Dawno temu była szansa na picie z Pazurą, ale to już minęło. Pozwoli co najwyżej na wspólne zdjęcie i umyka do domu - zdradził Skiba.
Wymienił również tych, którzy po eventach nie stronią od dalszej zabawy.
Dla otarcia łez przykłady kilku artystów, z którymi jest szansa na wspólne moczenie mordy podczas imprez firmowych. Michał Wójcik z Ani Mru Mru. Bardzo lubi się bawić. Jak odpali wrotki, to tylko dym się unosi i jest bardzo wesoło. Jest szansa na wspólne chlanie z Mariuszem Kałamagą, ale musi mieć dobry humor, a nie zawsze ma. Bardzo imprezowy jest Grzegorz Halama i warto go zapraszać na firmówki, bo potrafi tańczyć do rana. Idealnym artystą do wesołej integracji jest też Michał Milowicz. Ten nie tylko, że zaśpiewa hity Elvisa i zje z kierownictwem firmy pięć golonek, to jeszcze zatańczy tak, że buty mu spadają - napisał.
Podsumowując swój wpis stwierdził, że on teraz “dba o zdrowie” i “zwiewa po występie".
(...). Ostatnio dbam o swoje zdrowie i piję już tylko herbatkę, więc zwiewam po występie jak Stuhr i Prokop. PS. W tym tekście nie piszę o paniach artystkach, bo o damach w kontekście alkoholu nie wypada - stwierdził na koniec.