Polacy płacą najwięcej w UE za autostrady .

W Polsce opłaty za przejazd autostradą są rzeczywiście dosyć wysokie - i tu można protestować. Szczególnie mogą one być problemem dla tych, którzy korzystają z płatnych odcinków codziennie, jeżdżąc do pracy. Dla nich powinny powstać pewne abonamenty albo zniżki. Z drugiej jednak strony dużo większym problemem jest to, że firmy, które mają uprawnienia do pobierania opłat, robią to niezależnie od tego, czy droga jest wąską podmiejską dróżką, czy też szeroką trasą.

Reklama

Zbyt często nasze autostrady potrzebują napraw i z tego co mi wiadomo, drogi te są budowane z myślą, że będą przechodzić liczne remonty. Przy samej budowie już jest zakładana częstotliwość ingerencji służb budowlanych. Np. odcinek autostrady poznańskiej był budowany na cienkiej warstwie asfaltu, bo tak zostały podpisane umowy. I ktoś wydał na to zgodę!

Narzekamy, że nasze autostrady są drogie w przeliczeniu na przejazd 1 km, ale tak naprawdę w Polsce mamy tylko 236 km płatnych dróg. Reszta z 770 km autostrad jest niepłatna. I tak np. część drogi z Wrocławia do Katowic można przejechać za darmo. Martwi zatem wiele niezaplanowanych działań naszych organów władz. W naszym kraju nie potrafimy bowiem nic zrobić na poważnie. Wszystko jest na zasadzie, że tu coś zrobimy, ale dalej już nie dorobimy, tam coś zaplanujemy, ale już nie zrealizujemy.

Reklama

Działania dotyczące rozwoju sieci dróg w Polsce nie są w ogóle zaplanowane. Ale co gorsze, nie ma żadnych perspektyw zmiany tej sytuacji. Patrząc na Wrocław, widzę, jak ludzie budowali go, myśląc o tych, którzy będą w nim żyć w XXI wieku. Natomiast teraz urzędnicy myślą tylko o tym, żeby oni byli zadowoleni w danym momencie. W budowaniu Polski nie ma żadnej wizji.



Nasza słynna krajowa "ósemka" z Krakowa do Warszawy jest drogą komediową. Jej twórcą mógłby być Bareja. Jest na niej położony piękny asfalt, są tam śliczne przejścia dla pieszych, klomby dookoła, barierki, ale jest to droga przystosowana do ruchu z ubiegłego stulecia. Gdyby jakiś wróg chciał zrobić Polsce olbrzymią szkodę, to wystarczyłoby, żeby zrobił nam taką krzywdę, jaką sami sobie wyrządzamy takim, a nie innym stanem naszych autostrad i ogólną jakością dróg.

Reklama

Poza tym zabraliśmy się za budowę autostrad, nie mając przygotowanej infrastruktury prawnej. Dopiero za rządów premiera Tuska zaczęto tworzyć bazę prawną. Przyspieszono znacznie wszystkie procedury. I nie mam tu za złe tego, że mówi się o powstaniu za jego kadencji 6 km autostrad, bo mogły powstać 2 km. Najważniejsze jest to, że poczyniono pewne zmiany, które wyjdą na korzyść nam wszystkim.

W latach 70. prezesem Polskiego Związku Motorowego był Roman Pijanowski, który powiedział, że "drogi są krwiobiegiem gospodarki; jeżeli tam nastąpi zator, to gospodarka umrze". Nikt niestety nie wyciągnął wniosków do tej pory. Ta koszmarna sytuacja związana ze stanem polskich dróg wystawia nam bardzo złe świadectwo poza granicami naszego kraju.

Jak temu wszystkiemu zaradzić? Jest pewien sposób. Powinniśmy mieć na kontrakcie premiera albo chociażby ministra transportu z zagranicy. Człowieka z otwartym umysłem, który nie będzie uwikłany w żadne spory polityczne.