Pudzianowski nie jest mistrzem tańca, ale mimo to pokonuje znacznie lepszych tancerzy - wczoraj program opuścili Elisabeth Duda i Mario Di Somma. Nie trudno zauważyć, że widzowie go lubią, a widzowie to także wyborcy, o czym świetnie pamiętają specjaliści od wielkiej polityki.

Reklama

Dla spin-doktorów Pudzianowski to wymarzony numer jeden na liście wyborczej - to oznacza tysiące zgarniętych głosów i możliwość przepchnięcia kilku nieudaczników, których nazwiska znajdą się na tej samej liście. Niestety, to żadna fantastyka, tylko sprawdzony pomysł. Na tej samej zasadzie do polityki trafili już uczestnicy "Big Brothera" - Sebastian Florek, były poseł SLD i Janusz Dzięcioł, obecny poseł PO.

Kto chciałby Pudziana? Oczywiście PSL - oficjalnie stawiający na takie wartości jak natura i szczerość. Także SLD odwołujące się do "etosu siły i walki" oraz PO, które mogłoby zwerbować strongmana, żeby zerwać w wizerunkiem "partii chuderlawych wykształciuchów". Z kolei PiS na pewno wykorzystałby Pudziana jako symbol "polskiej siły".

Czy zawodnik wejdzie w politykę? Poniekąd już to zrobił, biorąc udziały w piknikach Samoobrony, gdzie przetaczał opony ciągników. Robił to jednak za pieniądze, a nie dla własnej kariery. Jest jednak coś, co może pokrzyżować plany zwerbowania siłacza przez polityków.

Reklama

Kilka lat temu Mariusza skazano za pobicie, przez co spędził 14 miesięcy za kratami. Oczywiście, teraz jest już innym człowiekiem, ale... gdyby chciał być politykiem, musiałby wybrać jedną z czterech partii, a wtedy trzy pozostałe na pewno wypomniałyby mu przeszłość.