Jak donosi "Fakt":

- Od kilku dni w Teatrze Narodowym trwa prawdziwa wojna. Po tym, jak Szapołowska wybrała udział w show „Bitwa na głosy” w TVP 2, zamiast występu w przedstawieniu „Tango”, dyrektor Jan Englert zdecydował o jej zwolnieniu. Po tym zdarzeniu publicznie ze smutkiem skomentował, że postawa aktorki to „znak naszych czasów”.

Reklama

Dlaczego Szapołowska zaryzykowała utratę pracy w jednym z najbardziej szacownych teatrów w Polsce? Odpowiedź jest prosta: polscy aktorzy, występujący na teatralnych deskach od wielu lat zarabiają bardzo mało. Dyplomowany aktor w Teatrze Narodowym zarabia średnio ok. 1200 zł miesięcznie. Szapołowska, gwiazda tej placówki, mogła liczyć najwyżej na 4 tys. złotych miesięcznego wynagrodzenia. Do tego dochodzą dodatki za zagrany spektakl w wysokości od 100 do 600 złotych.


Tymczasem za dziesięć występów w niezbyt wymagającej roli jurora w telewizyjnym show aktorka zgarnie 150 tysięcy. Czy trudno zatem dziwić się decyzji pani Grażyny? Realia są bezlitosne. Nawet wybitni aktorzy, nie są w stanie zarobić w teatrze tego, co oferują im komercyjne przedsięwzięcia.

Reklama


Jaki to jednak przykład dla kolejnych adeptów polskich szkół teatralnych? Przecież okazuje się, że zamiast wieloletniego szlifowania aktorskiego warsztatu, lepiej od razu zgłosić się do telewizji.

>>> CZYTAJ TAKŻE: "Laura Łącz: Synu, zostań modelem"