>>>Koniec samowolki piratów drogowych

Jestem jak najbardziej za totalnością kontroli, nie zaś za coraz ostrzejszym karaniem. Bo co da zwiększanie kar i silne zaostrzanie przepisów, skoro ludzie nie będą ich i tak przestrzegać?

Reklama

W pełni popieram jednak nowy przepis mówiący o sprawdzaniu na wewnętrznych drogach np. trzeźwości kierowców i rowerzystów, karaniu za nieużywanie świateł i pasów czy jazdę niesprawnym samochodem. Dzięki niemu, szczególnie w mniejszych miejscowościach, będzie spokojniej i bezpieczniej. Taka intensyfikacja kontroli jest bardzo ważna i potrzebna.

Jeśli chodzi natomiast o dalszą część tego ustalenia mówiącą o wlepianiu mandatów za złe parkowanie i odholowywanie aut stojących w miejscach, gdzie zatrzymywać się nie wolno, to trzeba jednak zwrócić uwagę, że miejsc parkingowych w Polsce jest bardzo mało. Najpierw powinno się stworzyć ludziom warunki do wygodnego funkcjonowania, a potem dopiero egzekwować prawo od tych, którzy rzeczywiście je złamali, chociaż nie musieli.

Reklama

Na autostradach, np. austriackich, każdy kierowca jest kontrolowany przez specjalnie do tego przystosowane i zamontowane urządzenia. Co kilka kilometrów sprawdzają one z jaką prędkością ktoś jedzie i rejestrują poczynania poszczególnych kierowców. I tutaj jest widoczna pewna różnica cywilizacyjna. Oni mają maszyny, a my musimy wysyłać nawet w deszcz i niepogodę naszych funkcjonariuszy policji.

Ważną sprawą jest także popularne w Skandynawii szlachetne donosicielstwo. Dzięki temu ludzie ostrzegają, że na drodze znajduje się np. pijana osoba. I nieważne, czy jest to sąsiad, czy człowiek zupełnie obcy. Dbając o dobro ogółu, zgłaszają oni takie sytuacje odpowiednim władzom. U nas niestety załącza się ciągle syndrom TW. Należy jednak pamiętać, że chodzi tu o szlachetne donosicielstwo, które może uratować komuś życie. Dlatego warto je popularyzować.