Doskonałym potwierdzeniem tej statystyki jest historia pewnej kobiety, która zadzwoniła pod alarmowy numer 999. "Mój chomik uciekł z klatki. Poszedł do łazienki i wszedł pod deski w podłodze" - z trwogą w głosie tłumaczyła właścicielka niesfornego gryzonia.
"Pani chomik?" - spytał bardzo zdziwionym głosem oficer dyżurny. "Tak. Czy jest jakakolwiek szansa, że ktoś przyjedzie i pomoże mi go uwolnić" - kontynuowała kobieta.
Nadinspektor Rob Odell powiedział, że miesięcznie na numer 999 dzwoni ok. 15 tys. osób, które nie wymagają nagłej pomocy. Dodał, że dyspozytorom zdarzało się odebrać telefon od ludzi, którzy dzwonili, bo skończył im się limit na koncie w telefonie komórkowym.
"Każda sekunda się liczy, gdy chodzi o uratowanie życia lub złapanie przestępcy" - powiedział Rob Odell. "Nigdy nie wiadomo, kiedy to ty będziesz w potrzebie i ostatnią rzeczą, której wtedy zapragniesz, będzie to, aby ktoś blokował linię alarmową i zamawiał przez nią taksówkę" - dodał.
Linia alarmowa powinna być używana tylko i wyłącznie w przypadku zdarzeń, które naprawdę zagrażają życiu lub zdrowiu. W każdej innej sytuacji, powinno się starać rozwiązać swoje problemy we własnym zakresie. W przeciwnym wypadku może się zdarzyć, że osoba, której uciekł chomik, będzie miała na sumieniu kogoś, kto naprawdę potrzebował pomocy właśnie w tym momencie.