Dwa lata temu Alec Baldwin i Kim Basinger - niegdyś kochające się małżeństwo - walczyli w sądzie o prawo do opieki nad córką Ireland Eliesse. Walka była naprawdę zażarta i zabrakło w niej klasy. Aktorka bez skrupułów ujawniła wszystkie rodzinne brudy, a na dokładkę upubliczniła nagranie z automatycznej sekretarki, na którym Baldwin obraża córkę i ją.

Reklama

Aktor nazwał dziewczynkę "małą, niegrzeczną, bezmyślną świnią", a jej matkę określił mianem "bezmyślnych wrzodów na dupie". Oczywiście media zwróciły się przeciwko krewkiemu gwiazdorowi, a on sam popadł w głęboką depresję.

Wyznał potem, że poważnie myślał o odebraniu sobie życia:
"Prześladowały mnie myśli samobójcze. Opamiętałem się jednak, bo to byłoby spełnienie marzeń Kim. Zwyciężyłyby wszystkie kłamstwa, jakich o mnie naopowiadała. Ona chciała mnie zniszczyć i moja śmierć bardzo by ją ucieszyła".

To chyba nie najlepszy powód trwania przy życiu, jednak tym przypadku chyba lepiej taki niż żaden.