>>> Zobacz: Aktorka "M jak miłość" to męska bokserka

W rozmowie z "Twoim Imperium" Sydor zapewnia, że jest niewinna:

Reklama

"Nigdy nie biłam byłego męża. To, co on wygaduje w mediach, to jakieś brednie. Rozwiedliśmy się kilka lat temu i gdyby taka sytuacja mała miejsce, to przecież wówczas zostałaby podniesiona przed sądem. A tak się nie stało. Były mąż teraz opowiada o mnie niestworzone historie, bo chce mi dokuczyć za to, że wystąpiłam o podwyższenie alimentów dla naszego syna Stasia. Kwota, którą płacił dotychczas, była śmiesznie niska i jako matka nie mogłam się na to zgodzić".

Były mąż aktorki twierdzi, że przemoc ze strony Joanny była codziennością. Dodaje także, że niskie alimenty były spowodowane tym, że rozwód nastąpił z winy Sydor:

Reklama

"Ponieważ rozwód nastąpił z powodu zdrady mojej byłej żony, i to ona chciała się rozwieść, zawarliśmy lojalnościowy układ, że nigdy nie będziemy prać brudów" - zdradził "Faktowi". - "Postanowiliśmy więc, że rozwód będzie bez orzekania o winie, nikt z nas nie będzie mówił, dlaczego do niego doszło, a żona zobowiązała się, że nie będzie występować o podwyższanie alimentów. Teraz, niestety, zerwała to nasze porozumienie".

Zawsze sądziliśmy, że Joanna Sydor ma nieco zamglone spojrzenie, może to furia, którą próbuje ukryć...