Jako nastolatkowie Kraśko i Richardson zwiedzali z rodzicami Nigerię. To właśnie tam o mały włos nie doszło do… sprzedaży Moniki. Rodzice oddalili się na chwilę, a rodzeństwo samotnie zwiedzało afrykański bazar. Blondynka o porcelanowej cerze bardzo spodobała się jednemu z handlarzy:

Reklama

"Dziś Monika jest piękną kobietą, wtedy była bardzo ładną dziewczynką" - wspomina Piotr. - "Właściciel jednego ze straganów z elektroniką - a były to lata 80., kiedy u nas takich rzeczy nie było - stwierdził, że ona byłaby świetną reklamą dla jego stoiska. I dlatego bardzo chciał ją kupić. Zapytał, czy nie mógłby jej ode mnie kupić, a że byłem starszym bratem, to byłem dla niego idealnym kandydatem do dobicia targu. Oferował mi wieżę stereo i dorzucał jeszcze stado krów. Byłem dosłownie o krok od dobicia tego targu, a ciężko byłoby się potem wycofać z tej transakcji".

Monika nieco inaczej wspomina te negocjacje:

„Tyle tylko, że on oferował za mnie nie wieżę stereo, ale magnetofon, tzw. jamnika. Pamiętam, że w Nigerii zapleciono mi warkoczyki, co na włosach słowiańskiej blondynki nie było proste, trwało to osiem godzin, ale wyglądało efektownie".

Na szczęście transakcja nie doszła do skutku, choć możliwe, że ów nigeryjski handlarz byłby dzisiaj dzięki Monice prawdziwym potentatem i konkurencją dla wielkich koncernów…

Reklama