Sama postać Agnieszki Chylińskiej naprawdę mi się podoba. Ta dziewczyna przeszła niezwykłą transformację od brzydkiego kaczątka, którym była jeszcze kilka lat temu, do mocnej kobiety, którą jest dzisiaj. Widać, że kosztowało ją to mnóstwo pracy nad samą sobą. Uformowała z dawnej Agnieszki zupełnie innego człowieka, co jest fajne i bardzo wychowawcze dla zastępów jej fanek. Dojrzewające dziewczyny potrzebują tego rodzaju mocnych wzorców.
Podziwiam też jej odwagę. Chylińska wprost przyznała: "Gram dance". Nie próbowała nikogo oszukać, przestała miotać się po scenie, udając nieszczęśliwą i nierozumianą artystkę i przez cały teledysk do singla promującego tę płytę tańczy! Zresztą ludzie długo wysyłali sobie ten filmik mailem jako jakieś kuriozum, jaja w stylu "zobaczcie jaka ona teraz jest". Agnieszka stanęła w rzędzie najbardziej komercyjnych wykonawców polskiej sceny muzycznej.
Ja jak najbardziej kupuje ten wizerunek, ale idącej za nim muzyki już nie. Po wysłuchaniu tej płyty po raz pierwszy pomyślałem, że to było jak niemieckie techno. Ten krążek jest mocno nieudany. Po prostu wszystko jest na nim złe, począwszy od kompozycji, poprzez teksty, na braku konsekwencji kończąc. A piosenka z tekstem "Żebyś mnie miał" to dla mnie istny szczyt antyfeminizmu. Nie rozumiem jak kobieta może śpiewać coś takiego?! Przecież to jakieś średniowiecze...
Oczywiście, życzę Agnieszcze jak najlepiej, ale moim zdaniem ta płyta lepiej się już nie sprzeda... I tak byłem zdziwiony, że w pierwszym tygodniu trzymała się na pierwszym miejscu. Zapewne to efekt promocji, jaką Chylińskiej daje udział w programie "Mam talent". Teraz "Modern rocking" spadło na trzecie miejsce i moim zdaniem będzie już tylko gorzej. Z resztą poprzedni krążek Agnieszki - "Winna" - też rozszedł się w nieco ponad 30-tysięcznym nakładzie. Widać, takie jest właśnie grono jej odbiorców.