13 grudnia 1981 r. gen. Wojciech Jaruzelski wprowadził na mocy podjętej niejednomyślnie uchwały Rady Państwa, na wniosek Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego – tymczasowego, niekonstytucyjnego organu władzy, stan wojenny na terenie całego kraju.

Reklama

Teresa Rosati o 13 grudnia 1981: Byliśmy w szoku

Doskonale pamiętam dzień 13 grudnia 1981 roku. Obudziliśmy się z mężem dość późno, ponieważ poprzedniego dnia (sobota) byliśmy na przyjęciu u znajomych. Nasz syn Marcin nocował u mojej mamy. Chcieliśmy do niego zadzwonić, ale nie mogliśmy się połączyć. Myśleliśmy, że nasz telefon jest uszkodzony. Wsiedliśmy więc do samochodu i pojechaliśmy z Sadyby na górny Mokotów do mojej mamy. Po drodze widzieliśmy dużo wojska, milicji i transporterów opancerzonych. Myśleliśmy, że to kolejne ćwiczenia mające na celu zastraszenie społeczeństwa - mówi w rozmowie z dziennik.pl Teresa Rosati.

Wspomina, że dopiero u mamy dowiedzieli się, że został wprowadzony stan wojenny.

Słuchaliśmy generała Jaruzelskiego (w ciemnych okularach) i dziennikarzy przebranych w wojskowe mundury. Byliśmy w szoku, bo usłyszeliśmy, że granice są zamknięte, telefony wyłączone, podróże po kraju zakazane i wprowadzona jest godzina milicyjna od wieczora do rana. Zablokowano konta bankowe, programy telewizyjne i radiowe nadawały wyłącznie komunikaty WRON-y, z których dowiedzieliśmy się, że władza internowała wielu działaczy Solidarności i demokratycznej opozycji - opowiada Rosati.

Reklama

Teresa Rosati o 13 grudnia 1981: Poczuliśmy się jak w więzieniu

Szkoły i uczelnie, w tym uczelnia, na której pracował mój mąż, SGPiS zostały zamknięte do odwołania. Poczuliśmy się trochę jak w więzieniu. Mąż usiłował się dowiedzieć, jaki jest los kolegów, jakie reakcje zagranicy, ale wprowadzona była pełna blokada informacyjna. Najgorsza była niepewność — nie wiadomo było, jakie dalsze ograniczenia i represje spadną na nas - mówi.

Rosati opowiada, że wtedy nie wiadomo było, czy sklepy będą otwarte i czy będzie można kupić podstawowe artykuły.

Do dzisiejszego dnia mam przed oczami widok transportera opancerzonego przed domem mojej mamy na skrzyżowaniu Puławskiej i Dworkowej, czołgu przed kinem Moskwa - wspomina.

Nadzieje związane z powstaniem Solidarności i perspektywą zasadniczych reform legły w gruzach. Był to jeden z najbardziej ponurych dni w naszym życiu - podsumowuje projektantka mody.