Kilka dni temu Telewizja Polska poinformowała widzów, że Joanna Racewicz zostaje zawieszona w obowiązkach prezenterki "Pytania na śniadanie" ponieważ nie przestrzegała zasad etyki dziennikarskiej. Przejawem nagannych zachowań dziennikarki miało być promowanie w mediach społecznościowych diety oraz ubrań konkretnych producentów.
Stacja nie poinformowała, jakie będą dalsze losy Joanny Racewicz w TVP, czy i kiedy powróci na antenę. Dziennikarka przewidując, iż pracodawca planuje zupełnie zakończyć z nią współpracę, postanowiła uprzedzić jego kroki. W przesłanym do mediów oświadczeniu ogłosiła, że po 20 latach odchodzi z Telewizji Polskiej:
Kiedy 6 marca wychodziłam ze studia Pytania na śniadanie nie wiedziałam, że będzie to mój ostatni program. Nie miałam więc szansy pożegnać się z Państwem i podziękować za półtora roku serdecznej uwagi i fantastycznej przygody. Czynię to więc teraz, właśnie tutaj. Dziękuję za wszystkie dobre słowa i dowody Państwa sympatii. Jestem też wdzięczna za każdą krytykę, bo właśnie ona motywowała mnie do zmian, uśmiechu i pozbycia się sztywnego kostiumu "pani, która przyszła do śniadaniówki prosto z programu informacyjnego".
Teraz w moim życiu czas na kolejne zmiany.
W dalszej części oświadczenia Joanna Racewicz przedstawia swoją wersję wydarzeń oraz okoliczności jej zawieszenia w "Pytaniu na śniadanie":
Dwa tygodnie temu, tuż po programie zostałam poinformowana przez Kierownika Redakcji Pytanie na śniadanie, p. Katarzynę Adamiak – Sroczyńską, że zostaję zawieszona w pracy z powodu naruszenia zasad etyki dziennikarskiej. Zawieszona do wyjaśnienia. Zarzucano mi, że dopuściłam się lokowania produktu, a co za tym idzie kryptoreklamy, posługując się wizerunkiem własnym i Programu. Chodziło o posty, w których pokazywałam stosowaną przeze mnie dietę i ubrania, w których występowałam w programie. Istotnie, scenografia Pytania na śniadanie była tłem kilku zdjęć i filmów. Była, bo traktowałam studio jak swoje naturalne środowisko. Trochę, jak drugi dom. Posty ukazywały się jednak wyłącznie w moich kanałach w mediach społecznościowych, a więc w prywatnej przestrzeni kontaktu z Państwem, Przyjaciółmi, Znajomymi i Widzami. Ich celem nie była działalność komercyjna, ale chęć podzielenia się z Państwem stylem życia i wyborami, które mogą pozytywnie motywować każdego, komu mój świat wydaje się interesujący.
Napisałam wyjaśnienie, zapewniłam o gotowości do rozmowy i naprawy wszelkich niezręczności, natychmiast skasowałam wszystkie sporne materiały. Czekałam na odpowiedź ze strony mojego Pracodawcy, ale ta nie nadchodziła. Nie skutkowały także próby spotkań z Dyrekcją i Przełożonymi. Zamiast dialogu – dziesięć dni później - Telewizja Polska SA opublikowała oficjalne oświadczenie, o którym dowiedziałam się z mediów. Jest w nim informacja, że wykorzystywałam markę Pytanie na śniadanie do promocji produktów "bez wiedzy i zgody kierownictwa programu, co powtarzało się mimo upomnień ze strony przełożonych". Mniejsza o logiczną niespójność w tym zdaniu. Ważniejsze, że nigdy nie było żadnych upomnień.
W tej sytuacji mam prawo sądzić, że posłużono się pretekstem, a rzeczywiste powody rozprawy ze mną są zupełnie inne. Zwłaszcza, że stawiane mi zarzuty naruszenia zasad etyki dziennikarskiej dotyczą jedynie programu Pytanie na śniadanie, a nie rzutują na prowadzone przeze mnie programy na antenie TVP Polonia. Wniosek stąd taki, że albo w TVP SA obowiązują dwa różne kodeksy etyki, albo, że nie o etykę tutaj chodzi.
Domysły o istotę sprawy zostawiam Szanownej Publiczności. W tym jednak miejscu pragnę poinformować - Widzów i Pracodawcę – o mojej decyzji rozwiązania niemal 20-letniej współpracy. Pozwoliłam sobie wybrać drogę medialną, bo właśnie taka została mi narzucona przez TVP SA. Kończę duży i ważny etap w życiu, nie czekając na decyzję z Woronicza 17. Kończę na własnych warunkach, sama, z podniesioną głową. Bo nie czuję się winna.
.
Jeszcze raz dziękuję za wszystkie słowa wsparcia i otuchy. Będą dla mnie i mojego Synka tej wiosny szczególnie ważne.
Z poważaniem,
Joanna Racewicz