Dziennikarka pokazała zdjęcia z Instagrama Magdaleny Ogórek, na których gwiazda TVP oznaczała marki ubrań i dodatków, jakie miała na sobie. Zdaniem Hanny Lis to taka sama praktyka, za jaką Joanna Racewicz została zawieszona w "Pytaniu na śniadanie"
Wywołana do odpowiedzi Ogórek nie widzi w swoim zachowaniu niczego niewłaściwego bowiem jak zapewnia, rzeczy tych nie otrzymała od producenta, a wskazywała skąd pochodzą tylko dlatego, że była o to pytana przez swoich widzów:
Oświadczam, że nie współpracuję i nie prowadzę działań promocyjnych żadnych firm, których produkty kiedykolwiek kupowałam i prezentowałam w mediach społecznościowych. Pochodzenie należących do mnie rzeczy zdarzało mi się ujawniać wyłącznie w odpowiedzi na liczne pytania zainteresowanych. Jeśli ktokolwiek poczuł się urażony, przepraszam - czytamy w komunikacie opublikowanym przez Magdalenę Ogórek na Twitterze
Podobieństwa do sytuacji Joanny Racewicz nie widzi także TVP:
W przeciwieństwie do podobnych sytuacji, które miały miejsce w TVP, wszystkie ubrania i dodatki, w których Magdalena Ogórek prezentuje się w mediach społecznościowych, są jej prywatną własnością, zostały kupione przez nią i nie są elementem współpracy promocyjnej z jakimikolwiek podmiotami - wyjaśnił dla Wirtualnych Mediów zespół rzecznika TVP.