Dziennik.pl: Panie Piotrze jesteśmy po pierwszym sezonie programu „Najsztub słucha”, Pan ma za sobą także nagrania do kolejnych odcinków, czy nie jest Pan zmęczony słuchaniem kobiet?
Piotr Najsztub: Od mniej więcej 38 lat, bo tyle to robię, nie jestem. Telewidzowie TVN Style oglądają to dopiero od kilku miesięcy, natomiast moje życie tak wyglądało, że słuchałem kobiet i z nimi rozmawiałem. Faceci raczej kompletnie mnie nudzili i z nimi nie rozmawiałem. Ani w pracy za bardzo, ani po pracy. Nigdy też nie miałem takiego męskiego grona, z którym bym chodził na piwo czy na imprezy. Jeżeli chodziłem na imprezy, to z kobietą i do kobiet, żeby z nimi rozmawiać. Trudno więc, żebym był znudzony, takie jest moje życie.
Wielu mężczyzn nie lubi, nie chce, nie czuje potrzeby, by słuchać kobiet. Co Pan znajduje interesującego w rozmowach z kobietami?
Po pierwsze to jest świat, do którego nigdy nie będę miał dostępu, bo nigdy kobietą nie będę i chyba też nie byłem. Po drugie, przy ogólnym takim deficycie spotkania się z drugim człowiekiem, który nas ogarnia od wielu lat, ważne jest to spotkanie. A dla mnie to mogą być tylko kobiety, ponieważ jest jakaś chemia pomiędzy mężczyznami i kobietami i ta chemia pozwala wywołać ciekawość na takim poziomie, żeby się poznać. Ja z mężczyzną nie jestem w stanie mieć tej ciekawości, a z kobietami mam. Dlatego od lat, jeśli chcę się spotkać z drugim człowiekiem, to musi to być kobieta. Jeśli inni mężczyźni nie mają tej potrzeby, a mają tę tradycyjną potrzebę poklepywania się po plecach i powtarzania „Ja mam to samo stary”, to jest ich życie, niech prowadzą to swoje życie.
Proszę zatem zdradzić, jakie nazwiska zobaczymy w kolejnych odcinkach programu „Najsztub słucha”
Będzie Magda Gessler, Joanna Krupa, Agnieszka Szulim, Maja Sablewska, Patricia Kazadi i Maja Ostaszewska.
Czy któreś z tych spotkań wspomina Pan jako trudne? Czy zdarzyło się, że nie udało się Panu dotrzeć do rozmówczyni, nakłonić ją do zwierzeń?
Była ogólna trudność dotycząca tej sesji, ponieważ wybraliśmy sobie malownicze wnętrze w centrum Warszawy, ale jeszcze słabo odbudowane i nie wyposażone w pełną infrastrukturę, co powodowało, że w 10 minucie rozmowy zaczynało być zimno. Ten tężejący chłód powodował trudność, bo trudno się zwierzać, jak jest zimno. Więc to był taki podstawowy problem i to nie żadna zimna kobieta spowodowała, tylko mróz.
Jakoś tak z Patricią Kazadi było ciężko. Próbowałem ją trochę rozruszać, ale ona chyba jest w nie najlepszym okresie swojego życia damsko-męskiego. Wiec trochę to trwało, zanim oderwała się myślami od swoich całkiem świeżych nieszczęść.
Myślę, że Maja Sablewska też trochę czekała chyba na mój atak, albo podchwytliwe pytanie czy bulwersujące stwierdzenie. Więc trochę to trwało, zanim spuściła powietrze i po prostu ze mną rozmawiała.
A z kim rozmawiało się Panu najprzyjemniej i najbardziej swobodnie?
Tradycyjnie Magda Gessler zawsze ma dużo do powiedzenia i zazwyczaj są to rzeczy szczere, bo już jest na tym poziomie rozwoju, że wie, że nie warto bujać.
Ja byłem też ciekaw Joanny Krupy i tę ciekawość zaspokoiłem, choć nie zaskoczyła mnie niczym. Maja Ostaszewska, to taka naprawdę pewna siebie i dojrzała kobiecość. Trochę mnie bawił nastrój na planie, kiedy ona była. Męska część obsługi, czy to kamer, czy świateł, czy dźwięku, chyba się w niej podkochuje, więc temu nagraniu towarzyszyły takie westchnienia i przeciągłe spojrzenia mężczyzn. To było zabawne, bo ona w ogóle nie uwodziła nikogo, po prostu była i starała się odpowiadać na pytania rzeczowo i szczerze.
Czy spotykając się z rozmówczyniami w programie „Najsztub słucha”, próbuje Pan poznać tę konkretną kobietę, z którą w danej chwili się Pan spotyka, czy też stara się Pan wyciągnąć z rozmów jakąś ogólną wiedzę na temat kobiet.
Są pytania, które zadaje wszystkim kobietom. W pierwszej serii, jako pierwsze pytanie zadawałem „Kiedy pani poczuła się kobietą”. W drugiej serii postanowiłem pójść dalej i pierwsze pytanie dla każdej z pań brzmi „Czy pamięta Pani moment, w którym poczuła się kobietą doskonałą?”. Jest kilka jeszcze takich pytań, które przewijają się przez ten program i porównując odpowiedzi moich bohaterek na to samo pytanie, można wysnuć jakiś wniosek, czym one różnią się miedzy sobą. Ale też takim stałym leitmotivem jest udawanie. Ja je pytam o udawanie różnych rzeczy po to, żeby mężczyznami kręcić, coś załatwiać, wymuszać, udawanie smutku. W tym się mieści też udawanie orgazmu. Właściwie większość ze swoich rozmówczyń namawiam, żeby nie udawały orgazmu, mężczyźni już naprawdę są gotowi przyjąć do wiadomości, że nie zawsze są super kochankami i to tylko tej parze pomoże.
To nie jest program, w którym ja się czegoś dowiaduję. Jak mówię, rozmawiam z kobietami już ponad 30 lat, to się zaczęło od mojej babci, mamy, więc ja już trochę naprawdę o kobietach wiem. Raczej chcę być taką membraną, dzięki której widzowie się czegoś dowiedzą o tym świecie. Ja mam tylko dotykać jakieś czułe miejsca, żeby one rezonowały same. Jestem tu najmniej istotnym elementem. Ale jako że to jest program, w którym jest mężczyzna i kobieta, zawsze może pojawić się element flirtu. Chciałbym też przy okazji flirt zalegalizować, jako niekoniecznie coś, co prowadzi do pójścia do łóżka, ale co prowadzi na przykład do wytężonej pracy mózgu, bo flirt jest takim stymulatorem. Więc pewnie wytrwały telewidz zobaczy w niektórych odcinkach takie flirtowanie.
Na zakończenie, czy mógłby Pan wyświadczyć przysługę innym mężczyznom i podzielić się receptą Piotra Najsztuba na udaną konwersację z kobietą.
Słuchać, przede wszystkim słuchać. Mężczyźni nie słuchają. Nawet jeżeli zadają pytanie, to nie są zainteresowani odpowiedzią. A w słuchaniu najważniejsze jest to, by słuchać uważnie, przy jakim słowie, czy przy jakiej frazie kobieta zmieniła ton, kiedy on stał się słabszy, mocniejszy, albo trwożliwy. To są te słowa klucze, którymi należy podążać, jeśli chce się czegoś o tej kobiecie dowiedzieć. Bo jeśli tylko chce się z nią pójść do łóżka, to rzeczywiście nie ma sensu się trudzić, ale wtedy się nie spotka człowieka.