Rozpoczęty właśnie nowy rok szkolny jest jednym z najdziwniejszych i jednocześnie najtrudniejszych w historii. Zarówno kadra pedagogiczna, jak i rodzice i uczniowie czują się zdezorientowani i niepewni tego, jak będą wyglądały najbliższe miesiące nauki.

Reklama

Starając się jednak zachować podstawowe zasady bezpieczeństwa, w wielu szkołach wprowadzono obowiązek noszenia maseczek poza salami lekcyjnymi, czyli na korytarzach, w stołówkach czy bibliotekach. W placówkach są środki do dezynfekcji rąk, a rodzice młodszych uczniów mogą wchodzić do szatni by odprowadzić swoje pociechy tylko pojedynczo. Dokłada się też starań o to, by zachowane były między uczniami bezpieczne odstępy, choć ten wymóg z pewnością będzie najtrudniejszy do egzekwowania.

Nie wszystkim rodzicom podobają się jednak środki ostrożności wprowadzone w szkołach. Zwłaszcza osoby, które uważają, że pandemia jest zmyślona, buntują się przeciwko obostrzeniom. Do tego grona zalicza się Viola Kołakowska, która od początku pandemii apelowała do swoich obserwatorów, by nie dali sobą manipulować i nie przestrzegali wprowadzanych przez rząd restrykcji. Teraz zaś deklaruje, że nie pozwoli na to, by jej dzieci były w szkole "tresowane":

Słuchajcie, hit Wam muszę powiedzieć. Mój syn poszedł do pierwszej klasy, wszystkie dzieci miały maseczki, mój syn nie. Już się jeden ojciec do nas doczepił, mówił, żeby się trzymać od niego półtora metra. To już zaczęła się robić gorąca atmosfera... (...) To nie jest państwowa szkoła, więc jest to zalecenie, a nie obowiązek - dodaje. Mój syn jakoś dobrze sobie z tym poradził, ale moja córka właśnie do mnie zadzwoniła. Pani dyrektor ponoć powiedziała, że dzieci muszą mieć maseczki, a jak nie będą miały, to nie mogą do siebie mówić. Zaraz mam zamiar do Pani dyrektor zadzwonić.

Kołakowska w sytuacji panującej w szkołach węszy oczywiście kolejną teorię spiskową:

Muszą mieć powód, żeby zamknąć szkoły za dwa tygodnie. Rządowi nie wiedzą już co robić, ale jest taki plan, więc muszą znaleźć jakiś powód, żeby wyglądało to profesjonalnie. Teraz nasze dzieci stały się narzędziem scenariusza, który został już napisany.

Czy Tomasz Karolak będzie wspierał matkę swoich dzieci w jej krucjacie przeciwko maseczkom w szkołach?