Kołakowskiej już wcześniej zdarzało się obrażać polityków. Kilka tygodni temu nazwała Łukasza Szumowskiego "jaszczurem", który "okrada Polaków i niszczy nasze życie". Wielokrotnie krytykowała także decyzje Ministra Zdrowia dotyczące obostrzeń związanych z pandemią.

Reklama

Wczoraj zaś była narzeczona Tomasza Karolaka zaatakowała Mateusza Morawieckiego. Polski premier naraził jej się swoją wypowiedzią na temat ewentualnego zdalnego nauczania, które miałoby zostać wprowadzone już od września. Kołakowska uznała, że to fatalny pomysł i choć do takiej opinii miała prawo, to sposób, w jaki ją wyraziła, można nazwać skandalicznym:

Te chamy za to zapłacą. Morawiecki, ty nieludzki tchórzu, chamie skończony, jeżeli nie odwołasz, to gwarantuję, że powiesimy za jaja naszego premiera Morawieckiego albo go oskalpujemy. To się bardzo źle skończy, bo my rodzice się na to nie zgadzamy, żebyście mordowali nasze dzieci. Co to ma k***a być? Wiem, podpisaliście z Microsoftem umowę - powiedziała na Instagramie

Kiedy internauci uświadomili Violi, że za taką wypowiedź może czekać ją proces o naruszenie dóbr osobistych, postanowiła wykasować nagranie i wytłumaczyć się ze swoich słów:

To nie miała być żadna groźba, to są emocje matki. Ja to powiedziałam z pewnej niemocy, a nie żeby komuś grozić.

Rząd Polski robi z nami, co chce i musimy się podporządkować. My nie możemy nic, bo obowiązuje nas prawo, tylko pytania, kogo ono obowiązuję? Ja czuję się suwerenem, nie rzeczą, która należy do państwa, dlatego uważam ze każdy ma prawo do wypowiedzi

Celebrytka za całą aferę zrzuciła winę na nieżyczliwego dziennikarza, który ponoć z powodu osobistej niechęci podkręca jej wypowiedzi i chce jej zaszkodzić. Następnie opublikowała na Instagramie petycję sprzeciwiającą się zdalnemu nauczaniu.

Czy premier Mateusz Morawiecki zareaguje na słowa Violi Kołakowskiej.