Kiedy mąż po 30 latach małżeństwa oświadczył jej, że wyprowadza się z domu, świat zawalił jej się na głowę. Maryla zapewnia jednak, że było to chwilowe załamanie, z którego wyszła dzięki muzyce:
Po wyprowadzce męża czułam się niepewnie, miałam zaniżone poczucie wartości. Na szczęście szybko się otrząsnęłam. Ratowała mnie praca. To, że muszę wyjść do ludzi, ubrać się, bardzo mnie mobilizowało i dawało energię. No i nie mogę zapomnieć o fanach, wśród których jest sporo mężczyzn - wyznała w rozmowie z "Faktem"
Zapytana o to, czy mężczyźni zabiegają teraz o jej względy przyznała:
Piszą do mnie czasem czułe listy, ale nie umawiam się na randki. Choć zwracam uwagę na przystojnych mężczyzn.
Rodowicz zapewnia jednak, że nowej miłości nie szuka:
Nie. Po co? Ja się naprawdę dobrze czuję sama ze sobą. Mogę oglądać sobie filmy do późna, chodzić w dresach do 2 w nocy.
Maryla zapewniła także, że nie wyobraża sobie lamentowania po odejściu męża:
Nie mieści mi się to w głowie. Nie miałam takiego momentu załamania. Odczuwałam wielki żal, ale żeby płakać? To nie ja.
Artystka dodała również, że nie wyobraża sobie zasiąść do świątecznego stołu wspólnie z mężem, bowiem ten za bardzo ją zranił. Przypomnijmy, iż miesiąc temu Andrzej Dużyński Maryli Rodowicz odholował jej samochód, podczas gdy ona grała w tenisa. Rozżalona gwiazda wyznała później w mediach, że mąż odszedł od niej do 30 lat młodszej od siebie sekretarki.