Choć z początku związek Dominiki i Michała był bardzo udany, a oni tworzyli świetny duet zarówno prywatnie, jak i zawodowo, to w ostatnich latach zaczęli się od siebie oddalać. Ostatecznie decyzję o rozwodzie podjął Wiśniewski. Tajner z początku była tym krokiem męża zdruzgotana, z czasem jednak zrozumiała, że to najlepsze wyjście.
W rozmowie z "Dzień Dobry TVN" opowiedziała o tym, jak zmagała się z silą depresją:
Myślę, że to że byłam managerką Michała, to też było za dużo jak na moje barki. Udźwignęłam, ale musiałam to zdrowiem przepłacić. Bardzo dużo ludzi ma problem z depresją, ale nie chce się do tego przyznać, bo boją się reakcji otoczenia. Depresję wciąż traktują jako słabość. Kiedy już sama zauważyłam, że ciężko mi wstać i zrobić krok, że zaczynam mieć lęki o poranku, zdecydowałam, że idę do psychiatry. Potem to już ciężka praca. Da się wyjść z najcięższych stanów – powiedziała.
Tym, co zmusiło Dominikę Tajner do stawienia czoła depresji, była poważna choroba syna:
Zaczęło się od śmierci mojej babci, później ta sytuacja z rozwodem i później Maks w szpitalu [miał zapalenie mózgu, leżał kilka dni w śpiączce w szpitalu - red.]. Ja szłam w dół, dół, dół, ale jak mój syn trafił do szpitala, to ja zaczęłam się odbijać, bo to już było tak traumatyczne i ciężkie. To że on tak ciężko zachorował, ale wyszedł bez szwanku. Jak on wyszedł ze szpitala to znów poczułam się silna, szczęśliwa wewnętrznie. Z jednej strony to był moment totalnego załamania, ale i odbicia, bo zmieniłam swoje priorytety. On jest dla mnie najważniejszy. I najważniejsze jest zdrowie moich najbliższych. Chyba nie ma takich sytuacji bez wyjścia.
Tajner wyznała także, że w walce z depresją pomogła jej rodzina, bowiem na wsparcie męża nie mogła liczyć:
Miałam tatę, mamę, brata. Natomiast jeżeli chodzi o Michała, to też trzeba to zrozumieć. Nie obwiniam Michała, że on tego nie rozumiał. On zawsze mówił, że takie choroby to są wymyślone choroby. Po prostu on tego nie rozumie, nie przyjmuje i takich ludzi też jest cała masa – wyjawiła.