Maciej Stuhr był gościem w programie Szymona Majewskiego na antenie Radia ZET. Zapytany o to, czy jako aktor opowiadający się politycznie, ma szansę na to, by pojawić się w TVP, odparł:
Myślę, że nie prędko. Czy ja się opowiadam? Czasami wkurzają mnie różne rzeczy, ale nie potrafię ugryźć się w język. Z marszami KOD-u jest tak, że staram się być na nich jako osoba prywatna, ale nigdy mnie nikt nie zobaczył, żebym mówił coś do mikrofonu, na manifestacjach pojawiam się jako obywatel.
Zapytany przez prowadzącego, czy nie chciałby zostać liderem takiej manifestacji, odparł:
Kompletnie nie widzę siebie w takiej roli. Ostatnio przylgnęła do mnie łatka "ten walczący", ale ja się tak nie czuję. Nigdy nie wypowiadałem się w poparciu dla jakiegoś polityka, czy jakiejś partii. Uważam, że aktorzy nie są od tego, by namawiać ludzi do głosowanie na kogoś. Ja bym się w tym słabo czuć.
Stuhr odniósł się także do podziałów w środowisku artystycznym
To z kim śpimy, na kogo głosujemy w wyborach, jak się bawimy, czy pijemy wódkę, to nie wpływa na nasze relacje z aktorami, którzy mają inne przekonania. Nasze przekonania nie mogą sprawiać, że nasze kontakty będą niemożliwe. Jeśli Maryla Rodowicz decyduje się pokazać z prezesem Kurskim, to mnie to może denerwować, ale ja nie mogę odmówić jej tego prawa. Każdy pokazuje się z tym, z kim lubi. To, że Maryla fotografuje się z kimś, z kim uważam, że nie powinno się fotografować, ma przekreślić fakt, iż od 30 lat słucham jej piosenek? Nie, to nie może mieć wpływu. Oczekiwałbym tego w drugą stronę. To, że ja mam jakieś poglądy, nie powinno zrażać widzów, którzy mają inne.