Projektantka pozwała lekarza, bowiem jak twierdzi, żadnych operacji plastycznych twarzy nie miała. Minge zarzuciła Sankowskiemu kłamstwo, które miało podważyć jej wiarygodność i narazić na poważne straty finansowe. Celebrytka wytoczyła więc chirurgowi proces i pierwszy wyrok sądu był dla niej korzystny bowiem uznał, że faktycznie nie było żadnej ingerencji chirurgicznej w rysy jej twarzy.
Ja chyba nie przeszłam w życiu bardziej upokarzającej drogi. Po badaniach lekarza biegłego, powołanego przez sąd, którego nie znałam, ewidentnie wynika, że nie mam żadnych operacji plastycznych twarzy! W związku z tym wydawało mi się, że sprawa będzie prosta i zakończona. Sąd pierwszej instancji zawyrokował moją wygraną.
Jednak Andrzej Sankowski odwołał się od wyroku i sąd karny przyznał mu rację uznając, iż lekarz miał prawo wyrazić swoją opinię:
W ocenie Sądu wypowiedź oskarżonego znajduje ochronę w konstytucyjnie gwarantowanej zasadzie swobody słowa. Nie można uznać, aby oskarżony swoim zachowaniem wypełnił znamiona przestępstwa zniesławienia, a jego zamiarem było poniżenie oskarżycielki posiłkowej w opinii publicznej. - przytacza treść dokumentów sądowych "Super Express"
Ewa Minge nie kryje swojego oburzenia takim wyrokiem:
Wniosek z treści wyroku jest taki, że pan Andrzej Sankowski miał prawo kłamać na mój temat. Mógł powiedzieć o mnie to, co tylko chciał. To jest historia bardzo kuriozalna! Widać sąd uważa, że można kłamać, można szkodzić osobie publicznej i kobiecie w bardzo przykry sposób - powiedziała "Super Expressowi"
Projektantka nie zamierza zaskarżać wyroku, bowiem jednocześnie wytoczyła Andrzejowi Sankowskiemu proces cywilny, w którym zamierza udowodnić, iż jego wypowiedzi na temat jej rzekomych operacji plastycznych, naraziły ją na straty materialne.